top of page
  • Zdjęcie autoraAnika Petryna

"I (nie) żyli długo i szczęśliwie. Najgorsze rozstania w historii" - mogło być pięknie, ale nie było


Najbardziej na świecie pragniemy być kochani. Niektórzy z nas swojej drugiej połówki szukają całe życie. A kiedy wreszcie wpadamy w sidła miłości, jesteśmy w stanie oddać wszystko, co mamy, by ten stan trwał jak najdłużej. Niestety życie pisze różne scenariusze, również te, które kompletnie nam się nie podobają i kiedy sprawdza się słynne powiedzenie: "wszystko co piękne, szybko się kończy” to dosłownie wszystko się kończy... Z balonika ulatuje powietrze, a my trzymamy kurczowo to, co z niego pozostało, chociaż wiemy, że to nic nie da. Twierdzicie, że nie przeżywaliście tak bardzo zawodów miłosnych, cóż sami siebie oszukujecie. Najlepiej dowiedzcie się, co znaczy słowo wyparcie. Robimy to, bo często jest się czego wstydzić, m.in.: pełnych rozpaczy smsów do eks, spacerów pod jego/jej oknami, tony lodów pożartych podczas oglądania łzawych filmów itd... Cóż, jeśli myślicie, że zrobiliście z siebie pośmiewisko, to Jennifer Wright uświadomi Wam bardzo dobitnie, że nie było tak źle i mogło być naprawdę gorzej. Jej najnowsza książka „I (nie żyli) długo i szczęśliwie. Najgorsze rozstania w historii” sprawi, że zrozumiecie powiedzenie: "od miłości do nienawiści jeden krok". Zaczniecie patrzeć na samych siebie przychylniejszym wzrokiem, bo serio inni ludzie byli zdolniejsi do gorszych rzeczy, takich o których Wam się nie śniło. Dzięki autorce odbędziecie niezwykłą podróż w przeszłość. Przeczytacie o próbach zabójstw, intrygach, ścinaniu głów, sekslalkach, lodowych więzieniach. Na wiele ważnych postaci historycznych spojrzycie zupełnie inaczej, nie przez pryzmat ich dokonań, ale burzliwe życie prywatne. Wreszcie zdacie sobie sprawę, że miłość zarówno ta szczęśliwa, jak i niespełniona zawsze napędzała ludzi do działania, niektórych uskrzydlała, a innych prowadziła na samo dno... W tej książce przeczytacie przede wszystkim o tych drugich... Cóż, wygląda na to, że lubimy czytać o cudzych nieszczęściach... A autorzy chętnie dostarczają nam takich wrażeń.


Uwielbiam serię Zrozum i cieszę się, że tak pięknie się rozrasta. Mam nadzieję, że pamiętacie pierwszą pozycję, a była to „Co nas (nie) zabije” tej samej autorki. Jeśli nie, to koniecznie nadróbcie. Nie zastanawiajcie się, po prostu to zróbcie, a nie pożałujecie. Jennifer Wright wraca z przytupem, jak zwykle uzbrojona w czarny humor i sarkazm. Pod płaszczykiem lekkich opowieści, no dobra może nie do końca lekkich, przemyca kawałek ciekawej historii. Przenosimy się m.in. do czasów starożytnych, by podglądać Nerona i Poppeę Sabinę, do średniowiecza, by śledzić losy Eleonory Akwitańskiej i Henryka II. Na pewno musieliście słyszeć o morderczej papieskiej rodzinie Borgiów. Poznacie prywatne oblicze znanych pisarzy i pisarek, takich jak Oskar Wilde, lord Byron, Edith Wharton, czy Norman Mailer. Pojawią się też postaci kina, jak Elizabeth Taylor, czy Debbie Reynolds. Oczywiście nie będę wymieniać wszystkich, to tylko przedsmak tego, co Was czeka. Uwierzcie mi, niejednokrotnie zdziwicie się do czego byli zdolni Ci ludzie... Włosy zjeżą Wam się na głowie... Będziecie śmiać się do rozpuku... Być może też stać Was będzie na współczucie... Tak sobie myślę, że gdyby Jennifer Wright uczyła w szkole historii, frekwencja na jej lekcjach byłaby zawsze stuprocentowa. Nie wiem, jak ona to robi, ale potrafi przekazywać wiedzę w tak przystępny sposób i tak ciekawie, że naprawdę nikt się temu nie oprze.


Zbliżają się Walentynki, więc jeśli szukacie niebanalnego prezentu dla swojej drugiej połówki, to książką „ I (nie) żyli długo i szczęśliwie” będzie idealna. Mam tylko nadzieję, że Wasz partner/ partnerka nie odbiorą tego, jak ostrzeżenie w stylu: uważaj, bo jeśli pomyślisz o odejściu, to wiedz, że nie będzie łatwo się ode mnie uwolnić... :) Kocham serię Zrozum, za różnorodność tematów. Za to, że mogę liczyć zarówno na fachową wiedzę, jak i po prostu świetną zabawę. Mam jeszcze dobrą radę, zanim zasiądziecie do tej lektury, zaopatrzcie się w kubeł lodów. I jeszcze jedno, naprawdę nie czujcie się winni, że śmiejecie się w głos z czyjegoś nieszczęścia. Ale pamiętajcie: ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. :)


Dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu za egzemplarz do recenzji!

9 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page