"Łosie w kaczeńcach. O czym milczy Biebrza" - ta książka powstała z miłości do fotografii i natury
- Anika Petryna
- 28 wrz 2020
- 3 minut(y) czytania

Czy kiedy oglądacie te wszystkie cudowne zdjęcia przyrody na Instagramie, zastanawiacie się jak powstały? Czy przeszło Wam przez myśl pytanie: jak ten fotograf zdołał uchwycić ten moment i skąd on się tam w ogóle wziął? Jak to możliwe, że zwierzęta pozwoliły mu podejść tak blisko? Przyznaję, że często o tym myślałam i obok zachwytów zawsze nurtowało mnie pytanie: jak mu się to udało? Dlatego tak bardzo się ucieszyłam, kiedy dowiedziałam się o książce „Łosie w kaczeńcach. O czym milczy Biebrza”. Łukasz Łukasik i Magdalena Sarat opowiadają w niej o „ciężkiej i morderczej pracy” fotografa przyrody. Pewnie się teraz śmiejecie, ale uwierzcie mi po przeczytaniu tej lektury, wyciągniecie ten sam wniosek. Trzeba być wielkim pasjonatem natury, by z takim poświęceniem, nie zważając na wszelakie trudności, wytrwale dokumentować jej piękno. A tu na każdym kroku dzieją się cuda i wielką sztuką jest nie tylko ich nie przegapić, ale je uchwycić, bo to często prawdziwy wyścig z czasem, a nawet samym sobą...
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że ta książka będzie aż taka fascynująca. Okazuje się, że Łukasz Łukasik i Magdalena Sarat potrafią nie tylko robić niesamowite zdjęcia, ale też bardzo ciekawie opowiadać zarówno o swojej pracy, jak i samej przyrodzie. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak wiele ciekawostek udało im się przemycić w swoich opowieściach, jak obszerna jest ich wiedza. To nie jest tak, że wystarczy tylko wstać w nocy, przeczołgać się przez bagno i marznąc czekać do świtu, a potem kilka pstryknięć i gotowe... Te wszystkie cudowne ujęcia nie biorą się znikąd i nie są kwestią szczęścia. Do każdej wyprawy trzeba się przygotować nie tylko pod względem sprzętu, ale przede wszystkim dowiedzieć się jak najwięcej o zwierzętach, o ich zachowaniach, obszarach występowania, porach godowych, itd. Natomiast najważniejsze w tym wszystkim jest to, by nie zrobić krzywdy przyrodzie,a w tym pomaga po prostu nauka. Myślę, że fotograf przyrody uczy się całe życie o swojej bohaterce zdjęć...
Kocham takie książki, w których wiedza serwowana jest tak naprawdę „przy okazji”. Kiedy te wszystkie ciekawostki, które udało się przemycić autorowi, dosłownie same „pchają się do głowy”...:) Taka właśnie jest książka „ Łosie w kaczeńcach. O czym milczy Biebrza”. Z jednej strony autorzy w bardzo zabawny sposób opowiadają o trudach swojej pracy. Nie zawsze jest kolorowo, chyba częściej po prostu ciężko, ale nie ma to, jak mieć dystans i podchodzić z ogromnym poczuciem humoru do tego wszystkiego, bo co im innego pozostało. A z drugiej strony główną bohaterką jest tutaj przyroda. To ona dyktuje warunki, a autorzy w pewien sposób usuwają się w cień i to jest najfajniejsze. Miałam takie poczucie, że Łukasz Łukasik i Magdalena Sarat chcą przede wszystkim opowiedzieć o naturze, a oni są jedynie dodatkiem.
A teraz klika zachwytów na temat wydania i samych zdjęć. Po pierwsze bardzo podobała mi się struktura tej książki, czyli podział na krótkie rozdziały, każdy to odrębna historia i inny bohater, a to wszystko zwieńczone cudownymi zdjęciami. Dosłownie piałam z zachwytu nad każdym ujęciem... Są po prostu mistrzowskie... Jeszcze wracając do tytułu, który być może wskazuje, że to łosie grają tutaj pierwsze skrzypce, ale nic bardziej mylnego, bo mamy tutaj wielu równorzędnych bohaterów. Jestem zachwycona również okładką. Ula Pągowska jak zawsze spisała się znakomicie! Wielkie brawa dla niej. Mam tylko jedno malutkie ale... Bardzo mi żal, że okładka tak łatwo się wygina i przez to niszczy. Coś tu się dziwnego zadziało i naprawdę wielka szkoda...
„Łosie w kaczeńcach. O czym milczy Biebrza” to pozycja, która Was zachwyci, która sprawi, że sami zapragniecie złapać za aparat i spróbować swoich sił w tej „nierównej walce” z naturą. :) Naprawdę warto po nią sięgnąć i przekonać się, jak wiele trudu wymagają te wszystkie spektakularne zdjęcia, które oglądamy na Instagramie. Dla mnie najważniejsze jest to, że ta książka powstała nie tylko z miłości do fotografii, ale też z szacunku do przyrody.
Dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu za egzemplarz!
Comments