top of page

"Zbieranie kości" - książka napakowana emocjami i wywołująca emocje

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 2 mar 2020
  • 2 minut(y) czytania


To moje pierwsze spotkanie z twórczością Jesmyn Ward i na pewno nie ostatnie. „Zbieranie kości” to książka napakowana emocjami i wywołująca emocje. Właściwie nie mieści się w żadnych ramach. Te są bez znaczenia. Mam wrażenie, że nie ma w niej nawet jednoznacznego głównego bohatera. Pierwsze skrzypce grają więzi rodzinne, a orkiestrą jest huragan. Cały czas gdzieś w tle wybrzmiewa ból, ten psychiczny, który jest związany głównie ze stratą, zdradą, samotnością, biedą, odrzuceniem ale także pojawia się ten fizyczny. Spoiwem w całej tej opowieści jest miłość, która scala rodzinę, pozwala pokonać wszelkie przeciwności, nadaje barw szarej i okrutnej rzeczywistości. Ta książka zaskakuje swoją nieoczywistością.


Spotkanie z żywiołem, jakim jest huragan, to coś, czego nigdy nie chciałabym doświadczyć w swoim życiu. A dzięki Jesmyn Ward , a raczej przez nią, poczułam się tak, jakbym się znalazła w jego epicentrum. Autentycznie wraz z bohaterami walczyłam o przetrwanie. Ich trauma związana z katastrofą byłą wręcz namacalna dla mnie, byłam w stanie wczuć się w ich tragiczną sytuację . Nigdy bym nie pomyślała, że plastyczność języka może być czasem przekleństwem dla czytelnika.


Dla mnie miłość człowieka do psa powinna być jednoznaczna i bezwarunkowa. Oznacza wzajemną opiekę, zrozumienie i niezgodę na jakąkolwiek przemoc. Natomiast w książce następuje zderzenie tego ideału z rzeczywistością. Tutaj miłość nie jest bezcenna, niestety przegrywa z biedą. Scena walk psów była dla mnie jak uderzenie w twarz. Ale jak to w życiu bywa nic nie jest czarno-białe... Na końcu tej powieści coś we mnie pękło i nie umiałam już z taką stanowczością oceniać tej miłości...


Są takie książki, które pozostawiają po sobie malutki ślad, gdzieś tam głęboko w głowie i już nic go nie wymaże. Myślę, że „Zbieranie kości" Jesmin Ward jest idealnym tego przykładem. To pozycja, o której wystarczy powiedzieć tylko kilka słów, bo w tym przypadku mniej oznacza więcej. Nie chcę i nie mogę przegadać tej opinii. Zależy mi bardzo, żebyście sięgnęli po tę pozycje. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Poznańskiego mogłam ją przeczytać przedpremierowo, a wy polujcie na nią 11 marca. Naprawdę warto! 

Comments


bottom of page