"Wędrowny Zakład Fotograficzny" - zdjęcie może być pretekstem do spotkania i rozmowy o życiu
- Anika Petryna
- 27 lut 2020
- 3 minut(y) czytania

Książka „Wędrowny Zakład Fotograficzny” trafiła w moje ręce zupełnie przypadkiem, bo wygrałam ją w konkursie u Uli na Instagramie. :) Słowo przypadkowy jest bardzo mocno aktualne w tej pozycji. A ta jest podsumowaniem projektu zrealizowanego latach 2012-2016. Agnieszka Pajączkowska udała się wtedy w podróż wzdłuż wschodniej granicy Polski starym trzydziestoletnim volkswagenem T3, który służył jej jako dom i oferowała przypadkowym,znów podkreślam to słowo, mieszkańcom wiosek wykonanie zdjęć portretowych, w zamian za opowieści o ich życiu oraz jedzenie. Dla mnie to brzmi jak świetna historia na film i bardzo bym chciała, żeby taki powstał. Natomiast skupię się na książce, która jest po prostu fenomenalna.
„Wędrowny Zakład Fotograficzny” to opowieść o wsi, ale nie tej sielskiej, którą często raczą nas autorzy. Ta tutaj jest biedna, stara, zagracona, nietolerancyjna, zakłamana, pełna trudnych wspomnień związanych z wojnami i przesiedleniami, okaleczona a przede wszystkim zapomniana. Tacy są też jej mieszkańcy. Autorka serwuje nam niezłą lekcję historii, która dotyczy obszarów wzdłuż wschodniej granicy Polski, oraz dodatkowo malutkiego urywka Kresów Zachodnich, a konkretnie Dolnego Śląska. Na pierwszy plan wysuwa się jednak człowiek i jego osobista historia.
Agnieszka Pajączkowska poprzez tę książką pokazuje, czym jest dla niej fotografia. A w tym przypadku równa się spotkaniu, które niesie coś więcej, niż tylko cyfrowy zapis... Zdjęcie to nie tylko kadr, ale wspomnienie, którego na pozór na nim nie ma. Autorka kompletując kolejne fotografie,zbierała wspomnienia z nimi związane. A w tym przypadku, to coś bardziej wartościowego niż sama fotografia. To coś bardzo intymnego, co autorce ofiarowali obcy ludzie. To coś bezcennego.
„Będę ich fotografowała tak, jak sobie tego życzą - „byle klisza nie pękła!” - dbając, aby techniczna zdjęcia były wystarczająco dobre. Będę je im pokazywała na wyświetlaczu aparatu, cierpliwie czekając, aż założą okulary i się przyjrzą. Zmarszczek im nie wygładzę ani lat nie odejmę, ale to mają być zdjęcia, które z radością wyślą wnukom, podarują dzieciom,zatkną za szybkę kredensu lub włożą do pudełka z fotografiami z młodości. A gdy ktoś z nich zapyta mnie, „czy to do gazety pójdzie, będę mogła, patrząc jemu lub jej prosto w oczy, powiedzieć, że nie pokażę tej fotografii nikomu ani na wystawie, ani w gazecie, ani w telewizji, że to jest zdjęcie tylko dla pana, tylko dla pani, tylko dla ciebie. Będą patrzeć, jak je drukuję w kilku kopiach, bo używanie małej przenośnej drukarki jest na tyle tanie, że nie muszę się ograniczać. Dam im te zdjęcia nie jak na prezent, ale jak coś na wymianę. Będą pytali, ile się należy. Odpowiem, że pięć jajek albo dwa pomidory, wiadro wody, słoik ogórków albo co tam pani ma, Wezmę cokolwiek. Kiedy dostanę za zdjęcie obiad, łubiankę truskawek albo siatkę z jajkami, to wtedy dotrę do pogranicza fotografii – miejsca, w którym ma ona swoją wartość wymienną, nie jest celem, tylko pretekstem do spotkania. Na tym wymiana się skończy, ale zacznie o wiele więcej".
Ta pozycja, to dowód na to, że Agnieszka Pajączkowska potrafi słuchać. Nie ocenia, ale przyjmuje wszystko, takie jakie jest. Pozwala ludziom na zwierzenie się bez żadnych konsekwencji. Najłatwiej jest dzielić się problemami z obcymi ludźmi. W tej książce nie ma miejsca na osobiste opinie autorki, gorszenie się, dziwienie się, co najwyżej na łzy, ściśnięte gardło, przerażenie i podziw. Czułam się ogromnie poruszona czytając wspomnienia tych wszystkich okaleczonych ludzi. To była dla mnie prawdziwa lekcja o życiu.
Na koniec chciałabym również napisać, że jestem ogromnie wdzięczna Agnieszce Pajączkowskiej , że choć cały projekt dotyczył wschodniej granicy Polski, to poświęciła również swoją uwagę w jednym rozdziale zupełnie innej części naszego kraju, a mam na myśli Dolny Śląsk, gdzie mieszkam od urodzenia. Przyznaję, że temat Łemków na tych obszarach był mi zupełnie obcy, a teraz szukam informacji na ten temat, bo chciałabym się jak najwięcej dowiedzieć. A to jest największa rekomendacja dla książki, jeśli inspiruje do poszerzania wiedzy na dany temat. Czytajcie, naprawdę warto !
Comentários