top of page

"Wierzyliśmy jak nikt" - nagle przestałam mieć ochotę na ocenianie, porównywanie i oczekiwania

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 26 mar 2020
  • 3 minut(y) czytania


Trudno mi zebrać myśli po takiej lekturze jak „Wierzyliśmy jak nikt” Rebecci Makkai. Jestem totalnie rozbita, bo dostałam taki ładunek emocjonalny na swoje barki, że trudno mi się podnieść. Tak jak w życiu nie da się przygotować na czyjąś śmierć, tak i tutaj trudno mi było oswoić się ze zbliżającym się końcem życia większości opisywanych postaci i głównego bohatera, którzy stali się ofiarami okrutnej choroby, jaką jest AIDS. Z drugiej strony mogłam poczuć tę niesamowitą radość życia, zwykłą codzienność, która wiązała się z poczuciem wolności, gdzieś tam mimo wszystko krępowanej przez uprzedzenia społeczeństwa. Mogłam wniknąć w zupełnie obcy mi świat. Wręcz dotknąć intymnej relacji łączącej dwoje ludzi o odmiennej od mojej orientacji seksualnej. Spojrzeć na nią z perspektywy kobiety heteroseksualnej, która nie miała pojęcia, jak to wygląda... I nagle przestałam mieć ochotę na ocenianie, rozróżnianie, oczekiwania. Wtopiłam się w tłum i żyłam z bohaterami tej historii. Ta książka jest dokładnie tym, co robi nam życie, raz uszczęśliwia, a raz zadaje ból, najpierw robi wszystko, żeby nas zniszczyć, a potem wspiera byśmy się podnieśli lub też na odwrót, a naszym zadaniem jest to, by próbować dostrzec sens w tym wszystkim. Tylko czy na pewno o to w tym wszystkim chodzi, o sens? I czy jakiś w ogóle jest?

Nie wiem czy wy też tak macie, ale pewnie tak, zazwyczaj kiedy patrzę na dane wydarzenie z mojego życia z perspektywy czasu, to nabiera zupełnie innego znaczenia, widzę swoje błędy i sukcesy w zupełnie innym świetle, zastanawiam się nad tym, co zrobiłam źle lub dobrze, chciałabym coś zmienić, mimo że jest to niemożliwe. Rebecca Makkai idealnie zastosowała to w swojej książce, tworząc dwie płaszczyzny czasowe przeszłość czyli lata 80te i przyszłość, czyli współczesność. To robi wrażenie, pokazuje jak przeszłość determinuje przyszłość. AIDS zebrało okrutne żniwo w tej powieści. Mogłam wręcz „zajrzeć w oczy tej epidemii”. Zobaczyłam ból i strach, a obok tego wykluczenie, stygmatyzację i nienawiść społeczeństwa. Ale to nie wszystko... Zobaczyłam też miłość i zrozumienie obok poczucia straty i niemożności pogodzenia się ze śmiercią bliskiej osoby. TRAUMA związana ze stratą również zebrała żniwo w tej powieści. Mogłam wręcz poczuć, jak potrafi boleć i niszczyć człowieka „od środka” przez wiele lat. To wszystko mocno mną wstrząsnęło i nawet teraz trudno mi o tym pisać, bo każde słowo przywołuje wspomnienia związane z opisaną historią.





"Gdybyśmy tylko mogli być na tej ziemi w tym samym czasie i w tym samym miejscu co wszystkie osoby, które kochamy, gdybyśmy mogli razem się urodzić i razem umrzeć, wszystko byłoby takie proste. A tak nie jest".


Autorka skłoniła mnie do refleksji nad tym, czy można kogoś obwiniać za chorobę, czy mamy prawo powiedzieć komuś: sam sobie jesteś winny, że zachorowałeś, bo nie przestrzegałeś reguł... Nie chodzi tylko o temat AIDS, ale w ogóle... Nawet teraz, kiedy na świecie panuje epidemia, czy mamy prawo mówić o danym kraju, sami do tego doprowadzili, bo w porę nie zadziałali. Mówię tu teraz o sytuacji we Włoszech. Dlaczego wszyscy nagle zapomnieli, że Włosi to naród bardzo otwarty, rodzinny, serdeczny, okazujący uczucia. Ludzie spędzają wspólnie czas, nie chowają się w domach, ale wychodzą z nich, by być razem. Tego nie da się ot tak zmienić. To jest tak mocno zakorzenione w ich umysłach, to poczucie wspólnoty, że nagła epidemia, nie mogła nagle tego zmienić. Potrzebowali więcej czasu, żeby wprowadzić zasady dotyczące odosobnienia, a nie mieli go... Teraz każdego dnia umierają tam setki ludzi, a inne kraje krzyczą, zobaczcie, sami do tego doprowadzili, uczcie się na ich błędach... Naprawdę?


Na zakończenie chciałabym napisać parę słów o wydaniu książki „Wierzyliśmy jak nikt”. Wielkie ukłony w kierunku Wydawnictwa Poznańskiego za okładkę, to prawdziwa perełka. Natomiast notką o tłumaczu Sebastianie Musielaku kupiło mnie zupełnie. Mam nadzieję, że od teraz w kolejnych książkach również będą umieszczane informacje o ludziach, którzy swoim przekładem stoją za sukcesem danej pozycji. Jeśli szukacie w książkach emocji, będziecie zachwyceni, bo w tym przypadku nie tylko będziecie o nich czytać, ale z pewnością będziecie przeżywać je tak jak ja. Czytajcie, naprawdę warto!

 
 
 

Comments


bottom of page