"Washington Black" - czy to tylko dobrze skrojona powieść przygodowa?
- Anika Petryna
- 8 paź 2020
- 3 minut(y) czytania

„Dzieci wiedzą o pięknie wszystko – rzucił cicho Tyci. - To dorośli o nim zapominają”. Dzieci odbierają otaczający ich świat sercem, odczuwają mocniej, kierują się instynktem, dlatego rzeczywistość widziana ich oczyma jest pozbawiona fałszu i przez to niezwykła. Natomiast nie możemy zapominać o ich naiwnym postrzeganiu otoczenia, bo przecież jeszcze nie rozumieją wszystkich zasad, które stworzyli dorośli. A te są często okrutne i pozbawione sensu... Niewolnictwo z perspektywy dziecka wydaje się jeszcze straszniejsze. Może dlatego, że nie jest w stanie zrozumieć bezmiaru zła, a przede wszystkim logiki w tym wszystkim, którą widzą niestety tylko dorośli... Wolność jest wtedy dla niego tylko pojęciem, którego znaczenie będzie dopiero powoli kiełkować w jego głowie, by wreszcie stać się czymś najważniejszym na świecie, do czego będzie dążyć już przez całe swoje życie. Mały chłopiec, bohater powieści „Washington Black” przemierza bardzo długą drogę, by poczuć się wolnym, by odnaleźć swoją tożsamość. Jego niezwykła podróż przez nieznane lądy, ale również w głąb siebie, jest jak promyk nadziei, który wciąż się tli, mimo, że dawno już powinien zgasnąć...
Na początku poznajemy małego Washa, jak pracuje jako niewolnik na plantacji trzciny cukrowej i przyglądamy się, jak próbuje sobie radzić z szarą i okrutną rzeczywistością. Za sprawą niezwykłego zbiegu okoliczności wyciąga do niego pomocną dłoń „biały pan”, czyli Christopher Wilde, podróżnik, przyrodnik, wynalazca, który odkrywa w nim wielki talent do rysowania. „Wiernie oddawaj to, co widzisz, Washingtonie, a nie to, co powinieneś zobaczyć” - jego słowa wkrótce nabiorą głębszego znaczenia. Ta relacja ma szansę przerodzić się w prawdziwą przyjaźń. W wyniku splotu niefortunnych zdarzeń chłopiec może zostać oskarżony i grozi mu poważna kara, dlatego decydują się uciekać i wyruszają w niezwykłą podróż, która już na zawsze zmieni ich życie. Od tego momentu ta historia nabiera tempa. Przemierzając różne zakątki świata Washington zaczyna na naszych oczach dorastać. Kibicujemy mu, kiedy szuka swojej tożsamości, kiedy walczy o wolność, kiedy przeżywa pierwsze rozczarowania, kiedy zostaje zdradzony, kiedy pojawia się w jego życiu pierwsza miłość. Ten mały chłopiec, a później młody mężczyzna usilnie walczy o wolność, chce dokonać czegoś w życiu, chce być zauważony.
To naprawdę świetnie skrojona powieść przygodowa, pełna niesamowitych zwrotów akcji i bardzo wciągająca. Jeśli pragniecie wyruszyć z małym Washingtonem w niezwykłą podróż pełną niespodzianek i macie nadzieję na niezapomniane wrażenia, to zdecydowanie powinniście to zrobić i myślę, że będziecie zadowoleni. Oprócz tego, możecie się również spodziewać ważnej opowieści o poznawaniu siebie, swoich potrzeb, marzeń i poszukiwaniu własnego miejsca na świecie. Natomiast, jeśli temat niewolnictwa jest dla Was powodem, by sięgnąć po tę pozycję, to obawiam się, że możecie się w dużym stopniu zawieść. Wydaje mi się, że problem niewolnictwa został tutaj potraktowany i przedstawiony zbyt powierzchownie, a przecież powinien być tutaj omówiony bardziej szczegółowo i dogłębnie, szczególnie, że pierwsze rozdziały mocno na to wskazywały. Tak jakby Esi Edugyan na poczatku mocno chciała zaznaczyć,o czym chce pisać, a potem gdzieś po drodze zmieniła zdanie i postanowiła się skoncentrować tylko i wyłącznie na podróżach i związanych z nimi przeżyciach Washingtona. Dlatego mam takie uczucie po skończeniu tej lektury, że nie został wykorzystany potencjał tej historii i tak bardzo mi żal, bo mogła to być cudowna i wybitna książka o wartości wolności, przyjaźni i tolerancji, a jest po prostu dobrą powieścią przygodową. Cały czas jeszcze myślę o niej, analizuje w głowie różne rzeczy. Przyznaję też, że kiedy wróciłam do kilku fragmentów, które sobie zaznaczyłam, to byłam pod dużym wrażeniem, bo widać w nich dojrzałość autorki. Dlaczego w takim razie czuję taki niedosyt? A może się mylę? Chciałabym, żebyście sie sami przekonali i podzielili wrażeniami.
Comments