top of page

"Tak dziś jemy. Biografia jedzenia" - zmiany żywieniowe muszą się dokonać w skali makro

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 14 kwi 2020
  • 3 minut(y) czytania

Już dawno nie czytałam tak świetnej książki popularnonaukowej o jedzeniu, do tego tak bardzo zaskakującej. Spodziewałam się raczej ciekawostek dotyczących produktów, wskazówek odnośnie zdrowego jedzenia, może jeszcze analizy trendów żywieniowych, ale to co dostałam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Książka „Tak dziś jemy. Biografia jedzenia” uzmysłowiła mi przede wszystkim co mogę zrobić, by być świadomym konsumentem. Bee Wilson pokazała mi jedzenie widziane z wielu perspektyw: gospodarczej, ekonomicznej, politycznej, kulturowej, medycznej czy naukowej. Zaaplikowała mi dużą dawkę wiedzy na temat tego jak zmieniało się podejście do jedzenia na przestrzeni lat i tak naprawdę podpowiada, co można zrobić by ta zmiana obrała wreszcie dobry kierunek, bo celem jest zdrowie każdego z nas.


Bee Wilson nie poucza, nie narzuca swojego zdania i nie wciska nam kolejnej nowej niesamowitej recepty „na zdrowe odżywianie”, za to opowiada bardzo szczegółowo o transformacji żywieniowej, która dokonuje się na naszych oczach, a przede wszystkim zadaje wiele pytań... Bo my sami w tym wszystkim jesteśmy totalnie zagubieni. Kto tak naprawdę oferuje nam zdrowy produkt i co to właściwie jest? Czy brak cukru pozwala na stwierdzenie, że coś jest dobre, chociaż nie przyjrzeliśmy się innym składnikom? Wiedzieliście, że w ostatnim czasie spożycie olejów rafinowanych mocno wzrosło? Czy smak i zapach, które wyzwalają naszą miłość do jedzenia, stoją wyżej niż wartość odżywcza? Czy dobrym rozwiązaniem jest pełnowartościowe jedzenie w płynie, które mówiąc najprościej jest bez smaku. Czy możemy ufać producentom, że tzw. super food nie jest „przekłamane”? Mam tu na myśli np. sok z granatu, w którym bardzo często to sok jabłkowy jest głównym składnikiem, albo woda kokosowa, czy nie jest przypadkiem rozcieńczana ? Dlaczego jedzenie dzielimy na słabej i dobrej jakości? Czy nie powinno być tak, że każdy produkt spożywczy powinien być dobrej jakości? Czy nie jesteście znudzeni smakiem sushi, zupy rahmen, pierożków chinkali, pizzy i wielu wielu innych potraw świata, która już od dawna są dostępne na każdym kroku i nie trzeba podróżować, by ich skosztować? Czy zastanawialiście się co skłania ludzi do jedzenia na mieście? Nigdy nie wpadłabym na to, że z jednym z powodów jest to, że wtedy nikt nie ocenia ich wyboru. Faktycznie obiad w domu, często wiąże się z tym, że ktoś ocenia, to co się na nim znajduje, w szczególności rodzice. Jak często sięgacie po fast food i dlaczego to robicie?Wiedzieliście o tym, że komosa ryżowa, tak modna w ostatnich latach, praktycznie zniknęła z talerzy Boliwijczyków, czyli ojczyzny tego cudownego zdrowego produktu? Chyba nie muszę Wam podpowiadać dlaczego tak się stało? Oczywiście, że chodzi o pieniądze... W życiu bym nie uwierzyła, że to Afryka przoduje w kwestii najzdrowszych schematów żywieniowych, mimo że dotyczy jej tak duży problem głodu. Czy wiecie, że zasobność portfela wcale nie sprawia, że odżywiamy się zdrowiej? Dlaczego łatwiej odmówić sobie droższego pożywniejszego posiłku, by w zamian zjeść tańszy fast food, a w ten sposób zaoszczędzić, by kupić sobie coś do ubrania lub jakiś gadżet....

W książce poruszony jest bardzo ważny problem obecnych czasów, a mianowicie otyłość. Autorka mocno podkreśla i popiera to też różnego rodzaju przykładami czy opiniami, że nie można ludzi otyłych traktować w kategorii winnych, bo tak wcale nie jest. Mówi się, że nie odżywiają się dobrze, a wręcz obżerają się, więc sami skazują się na tę chorobę i jej następstwa. A powinniśmy spojrzeć na ich problem z perspektywy, jaki jest obecnie skład jedzenia, jaka jest dostępność fast foodów, ile kosztuje jedzenie „wyższej jakości”, dochodzi do tego jeszcze psychika człowieka, który jest ciągle „butowany” za swoją tuszę...


Bardzo mocno mnie ujęło i spodobało mi się stwierdzenie autorki, że obecna rewolucja żywieniowa dokonuje się przede wszystkim w naszych domach, gdzie gotujemy dla przyjemności, by się oderwać od problemów, by się odprężyć po pracy, by próbować nowych rzeczy. Gotowanie jest wyborem, a nie przymusem. Pomyślałam wtedy o moim mężu, który tworzy wręcz mistrzowskie potrawy, komponuje w sposób zaskakujący różnego rodzaju smaki, zapachy, tekstury i stara się używać produktów nieprzetworzonych, świeżych z dodatkiem przypraw, a to wszystko z umiarem. Jak to cudownie smakuje....


Bee Wilson stworzyła książkę rewelacyjną w każdym calu. Już dawno nikt mi nie zaaplikował takiej dawki wiedzy. Zaczęłam się dokładniej przyglądać zawartości lodówki i temu co ląduje na moim talerzu. Zupełnie inaczej patrzę teraz na problem otyłości. Bardziej doceniam poczynania mojego męża w kuchni. Mam świadomość tego, że zmiany żywieniowe muszą się dokonać w skali makro, ale każdy z nas może je rozpocząć. Bardzo mocno zaimponował mi rząd Chile, który wprowadził wiele obostrzeń dotyczących niezdrowej żywności: podatek od napojów gazowanych, czarne etykiety na produktach, stanowiące ostrzeżenie, czy brak rysunkowych postaci na opakowaniach płatków śniadaniowych dla dzieci, by nie zachęcać ich do cukru. To przynosi realne skutki i daje nadzieję. Okazuje się, że można, trzeba tylko chcieć....

Comments


bottom of page