"Stroiciel" - bohaterami tej historii są magiczna Birma i fortepian
- Anika Petryna
- 3 mar 2021
- 2 minut(y) czytania

Dziś opowiem Wam o książce „Stroiciel” Daniela Masona, która niestety nie oczarowała mnie tak, jakbym chciała. A miałam nadzieję na coś wyjątkowego, szczególnie, że kocham muzykę, a tytułowym bohaterem miał być stroiciel fortepianów. Ale to nie on, ale sam instrument stał się najciekawszą postacią tej historii. Liczyłam też na zachwycający obraz Birmy. I tu muszę przyznać, że klimat tego kraju zrobił na mnie ogromne wrażenie i właściwie to on jest głównym atutem tej powieści. Myślę, że wiele osób doceni i da się porwać magii tego egzotycznego miejsca. Natomiast sama fabuła kompletnie mnie nie porwała i naprawdę nie potrafię do końca powiedzieć, dlaczego. Muszę przyznać, że miałam ogromny problem, żeby przebrnąć przez pierwsze 70 stron, ale później było już coraz lepiej, bo kiedy wyruszyłam wraz z Edgarem w podróż jego życia do Birmy, to z coraz większą fascynacją przyglądałam się kolejnym miejscom, przysłuchiwałam opowieściom spotykanych ludzi i otwierałam się coraz bardziej na ten melancholijny nastrój, który unosił się nad stronami. Jednak dla mnie to było wciąż za mało, by się zachwycić, może dlatego, że główny bohater był dla mnie po prostu nijaki. Ciekawsze okazały się postaci drugoplanowe.
Może dodam jeszcze kilka słów, jeśli chodzi o samą historię. Jest rok 1886, kiedy Edgar Drake, londyński stroiciel fortepianów dostaje od armii propozycję wyjazdu do Birmy, gdzie miałby zająć się wyjątkowym egzemplarzem instrumentu marki Erard. A ten jest własnością majora Carolla stacjonującego w dalekiej głuszy, który lecząc i za pomocą muzyki próbuje zjednać sobie tubylców i przekonać ich do brytyjskiego panowania. Z jednej strony podjęcie decyzji jest trudne, bo Edgar musiałby na dłuższy czas rozstać się z żoną, a z drugiej kusi go, by podjąć wyzwanie, bo gdzieś tam w środku czuje, że to może być podróż jego życia. Mężczyzna w końcu wyrusza na Daleki Wschód, a im bliżej celu tym większa fascynacja w nim wzbiera, zarówno jeśli chodzi o otaczającą go magię przyrody, jak i piękno poznawanej kultury. Edgar zaczyna czuć się jak w domu w tym obcym miejscu. Zaprzyjaźnia się z majorem oraz tajemniczą Khin Myo.
Daniel Mason potrafi oczarować nostalgicznym i melancholijnym nastrojem. Snuje swoją opowieść niespiesznie, dając czytelnikowi czas na smakowanie opisów przyrody i egzotycznej kultury. Wiele osób na pewno da się porwać takiemu stylowi narracji, jak również zainteresuje się tłem historycznym, które dobrze udało się wyrysować autorowi. Ciesze się, że to fortepian stał się ważnym elementem a właściwie bohaterem tej historii. Na pewno wszyscy Ci, którzy kochają ten instrument i w ogóle muzykę, zachwycą się fragmentami z jego udziałem i i dadzą się porwać każdej nucie, która będzie raz po raz rozbrzmiewać nie tylko dzięki niemu, ale również przyrodzie i ludziom. Cóż, potrafię docenić walory tej książki, mimo że sama się nie zachwyciłam. Ale może z Wami będzie inaczej...
Dziękuję Wydawnictwu Rebis za egzemplarz do recenzji!
PS Spójrzcie jeszcze tylko na okładkę, trudno oderwać wzrok... Jest naprawdę piękna!
Comments