top of page
  • Zdjęcie autoraAnika Petryna

"Snowflake" - czyli jak to jest wkraczać w dorosłość z ciężkim bagażem doświadczeń...


Wchodzenie w dorosłość nie jest łatwe, kiedy już na starcie dźwiga się ciężki bagaż doświadczeń. Bardzo dobitnie zobrazowała to Louise Nealon w swojej książce „Snowflake” obarczając główną bohaterkę chorą psychicznie matką i jej problemami. Do tego dorzuciła jeszcze traumę związaną z kilkoma tragicznymi wypadkami oraz poczucie osamotnienia z powodu braku ojca. Na szczęście zostawiła jej światełko w tunelu w postaci wspierającego ją wujka oraz przyjaciółki poznanej w nowej szkole. Wydawałoby się, że osiemnastoletnia Debbie mieszkająca i pracująca do tej pory na farmie mlecznej powinna mieć wreszcie szansę na wielkomiejskie, beztroskie życie studentki rozpoczynając studia na Trinity College w Dublinie. Jednak przepaść finansowa, jaka dzieli ją z pozostałymi rówieśnikami oraz rodzinne problemy, jakie musi dźwigać na swoich barkach sprawiają, że nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości i już na wstępie czuje się inna, a nawet gorsza. A jednak potrafi być dzielna. Pytanie tylko jak długo będzie w stanie udawać dorosłą, kiedy tak naprawdę jest jeszcze dzieckiem…


Mimo, że Louise Nealon porusza tak trudne tematy, robi to w zaskakująco lekki sposób, dlatego nie czułam się przytłoczona. Ta powieść pełna jest sprzeczności, bo z jednej strony jest utrzymana w onirycznym klimacie, a z drugiej jej realizm wręcz aż boli. Myślę, że prosty, bezpośredni i wręcz dosadny język przeplatany poetyckością i lekkością wyraża twarde stąpanie po ziemi, a jednocześnie uciekanie w świat wyobraźni głównej bohaterki. W ogóle kreacja postaci w tej książce robi duże wrażenie. Autorka świetnie uchwyciła rozterki życiowe zarówno Debbie, jak i innych bohaterów. Nie umiałam się przyglądać temu wszystkiemu bez emocji. A końcówka jest świetnym i zaskakującym podsumowaniem całości, przełamaniem, które było potrzebne i nieuchronne.


Tak bardzo chciałam, żeby Debbie się udało wreszcie zrzucić ze swoich pleców uczepionych w nią dorosłych i wszystkie traumy, które jej zaserwowali, by w końcu mogła stanąć na nogi. Zasługiwała na to, by mieć szansę kroczyć powolutku w dorosłość na własnych zasadach, nie dźwigać aż takiego ciężaru na barkach. Jej dziecięca naiwność w zderzeniu z twardym i ciężkim życiem była na przegranej pozycji, a jednak Debbie sobie radziła, na tyle na ile potrafiła. Przekonała się też, że nie da się oceniać innych po okładce, czasem trzeba całego życia, by kogoś poznać, a i tak ten ktoś kryje w sobie dużo więcej. Szczęście jest czymś względnym i dla każdego oznacza coś innego. Myślę, że młodzi ludzie, którzy sięgną po tę książkę, będą mogli utożsamiać się z Debbie i jej rozterkami, a dorośli będą mieli okazję przypomnieć sobie, jak bardzo pragnęli, a jednocześnie bronili się przed dorosłością.


Dziękuję Wydawnictwu Muza za egzemplarz do recenzji!

6 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page