top of page
  • Zdjęcie autoraAnika Petryna

"Rozmowy z przyjaciółmi" - moje drugie spotkanie z Sally Rooney


Pamiętam, że pierwsza książka Sally Rooney zrobiła na mnie duże wrażenie. Szczególnie jej niezwykły sposób narracji. To z jaką czułością i delikatnością pisała o problemach etapu dorastania, o różnych rodzajach relacji międzyludzkich, ale przede wszystkim o związku, o tym nie dającym się ubrać w słowa „dopasowaniu” dwojga ludzi. Odnalazłam w jej książce coś wyjątkowego i cennego, udało jej się przemycić tzw. „normalność” życia. Moje drugie spotkanie z autorką nie było niestety tak udane. Cały czas się zastanawiam, dlaczego „Rozmowy z przyjaciółmi” nie zrobiły na mnie wrażenia?


Ta historia to właściwie w dużym uproszczeniu czworokąt miłosny. Dwudziestojednoletnia Frances to początkująca pisarka, która mieszka wraz ze swoją byłą dziewczyną i najlepszą przyjaciółką Bobby w Dublinie. Razem też występują na slamach poetyckich. Kiedy przypadkowo poznają Melisse, popularną dziennikarkę i jej męża Nicka, który jestem aktorem, zupełnie się nie spodziewają, jak bardzo ta dwójka namiesza w ich życiu. Przekona się o tym szczególnie Frances, wdając się w romans z Nickiem. Cóż brzmi jak zwykłe „romansidło”, no nie do końca. Po raz kolejny Sally Rooney obrała sobie za główny temat relacje międzyludzkie, ale tym razem zostały potraktowane wg mnie zbyt powierzchownie, wręcz wydały mi się bezbarwne. Ale też muszę zaznaczyć, że nie były płytkie.. Może chodzi o to, że zabrakło tej czułej i delikatnej narracji, która tak mnie zauroczyła w „Normalnych ludziach”. I to nie jest tak, że ta książka jest zła, bo autorka miała świetny pomysł na fabułę wciągając czwórkę bohaterów w złożoną i intrygującą relację. Podobała mi się też konstrukcja książki, oparta przede wszystkim na dialogach, to one budują tę historię. To w nich przewijają się ważne tematy dotyczące problemu nierówności społecznych, moralności, różnic na tle rasowym, depresji, traum, różnic klasowych i finansowych, samoakceptacji, mierzenia się z alkoholizmem bliskiej osoby, czy nieuleczalną chorobą, które stanowią pewnego rodzaju tło. Jednak dla mnie wszystko było zbyt schematyczne, nie doszukałam się tutaj głębi. Główne postaci ciągle mnie irytowały, kompletnie nie rozumiałam ich zachowań, to też na pewno wpłynęło na odbiór. Wydaje mi się, że być może młodzież znajdzie w tej książce więcej niż ja, będzie się identyfikować młodymi bohaterkami i ich problemami wieku dorastania, które autorka nakreśliła.



„Czekanie miało coraz mniej z czekania, coraz więcej z życia takiego, jakim ono jest: rozpraszamy się różnymi zadaniami, a tymczasem to, na co czekamy, wciąż się nie wydarza”. To jedno zdanie pozwala mi wierzyć, że ta książka nie była zła, że mimo wszystko coś się w niej kryło. Ten przekaz próbował się przebić. Wiem, że to brzmi absurdalnie i bardzo naiwnie . Ale czasem łapiemy się czegoś kurczowo, bo wierzymy, że to ma sens. A to zdanie naprawdę mnie poruszyło... Na koniec moge tylko powiedzieć: szkoda...


Dziękuję Wydawnictwu W.A.B. za egzemplarz do recenzji!


4 wyświetlenia0 komentarzy
bottom of page