top of page
  • Zdjęcie autoraAnika Petryna

"Pół roku na Saturnie" - czyli o rozterkach i problemach milenialsów...


Wiecie, czym się charakteryzuje pokolenie milenialsów? W internecie znajdziecie wiele definicji, ale już samo określenie „pokolenie cyfrowe” wiele wyjaśnia. Do tego trzeba dorzucić pewność siebie i chęć ciągłego rozwoju. Ale to co najistotniejsze milenialsi pragną czerpać z życia jak najwięcej, więc liczą się dla nich doznania, a nie posiadanie rzeczy. I taki obraz pokolenia Y znajdziecie w książce „Pół roku na Saturnie” Małgorzaty Sidz, a historia głównej bohaterki idealnie odzwierciedla rozterki i problemy, z jakimi muszą się zmagać jego przedstawiciele.


Ta książka jest wypełniona wszechogarniającym chaosem, mieszanką wątpliwości, oczekiwań, lęków, rozterek, nadziei, niespełnionych marzeń, egoizmu, snobizmu, która dla jednego czytelnika będzie trudna do przetrawienia, a dla innego okaże się być naprawdę pociągająca. Zostajemy zaatakowani strumieniem myśli głównej bohaterki, która nie może się zdecydować na jedną drogę życiową, bo chciałaby spróbować wszystkiego. Kiedy dostaje niejako w prezencie od wykładowcy pół roku na nicnierobienie w Seulu, stawia sobie za cel odnalezienie własnego ja. W tym czasie karmi się różnego rodzaju doznaniami: serfując po internecie i oglądając nieprzerwanie różnego rodzaju filmiki na Youtube w poszukiwaniu pomysłu na siebie, nawiązując nowe znajomości na Tinderze, imprezując z przyjaciółmi, grając namiętnie w gierki z byłym chłopakiem, od którego nie potrafi się uwolnić. A to wszystko ma jej pomóc uciec od normalnego życia, bo przecież chce być wyjątkowa, nie taka jak inni.


Nie polubiłam się z główną bohaterką, bo dużo było w jej przemyśleniach naiwności i wyolbrzymiania różnych spraw. Jednak muszę przyznać, że wiele jej rozterek wydało mi się bardzo bliskich, w końcu też jestem milenialsem. Pada kilka wartościowych i sensownych słów z jej ust. Jednak nie umiałam się odnaleźć w tym całym jej życiowym chaosie, który wręcz mnie atakował podczas lektury. Za mało w tej książce Korei jako takiej. Niby jest, a jednak nie widać jej wyraźnie. Może dlatego, że w gruncie rzeczy chodziło o Saturn?


Wygląda na to, że po prostu nie trafiła do mnie ta historia, co nie znaczy, że z Wami będzie tak samo. To tak oryginalna książka, że warto przekonać się samemu. Chętnie poczytam pozytywne opinie. Podzielcie się wrażeniami po lekturze.


Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za egzemplarz do recenzji!

3 wyświetlenia0 komentarzy
bottom of page