top of page

"Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat"- jak żyć z poczuciem winy, kiedy przyjaciel został na górze

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 26 sty 2020
  • 3 minut(y) czytania

Tragedią, która wydarzyła się na Nanga Parbat w styczniu 2018, żyła cała Polska. Tomasz Mackiewicz, polski himalaista został na tym ośmiotysięczniku już na zawsze, udało się uratować tylko Elisabeth Revol francuską himalaistkę .Choć tak naprawdę i przede wszystkim jej niesamowita wola życia i heroiczna walka o przetrwanie pozwoliły jej przeżyć i dotrwać do brawurowej akcji ratunkowej Denisa Urubko i Adama Bieleckiego. Długo czekałam na tę książkę i cieszę się, że została wydana właśnie przez Wydawnictwo Agora. Mam już małą kolekcję górską tego wydawnictwa i wszystkimi pozycjami jestem zachwycona. „Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat” to opowieść Elisabeth Revol o miłości do gór, o niesamowitej pasji i tragedii, która już na zawsze naznaczyła jej życie.

Elisabeth Revol przeszła przez piekło na Nanga Parbat, a potem przez kolejne, które jej zgotowano już na dole, gdzie była obwiniana za śmierć swojego przyjaciela. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak udało jej się przetrwać tą straszną traumę i do tego te wszystkie oskarżenia. Skąd biorą się Ci wszyscy ludzie, którym taka łatwo przychodzi ocenianie czegoś o czym nie mają pojęcia. Myślę, że najlepsze co można zrobić w obliczu czyjejś tragedii to milczeć, by dać jej szansę uporać się z przeszłością. Elisabeth potrzebowała właśnie takiego czasu by się „podnieść”. W końcu postanowiła opowiedzieć o wszystkim co się wydarzyło w swojej książce, myślę, że bardzo tego potrzebowała. Ale nie po to, żeby zamknąć bezpowrotnie rozdział „Nanga Parbat”, ale by opowiedzieć o swoim zafascynowaniu górami, o swoich motywacjach, o walce o swoje marzenia, o tym jak miłość do gór daje jej szczęście. Niestety, ta książka jest również smutną opowieścią o tym jak pragnienie osiągnięcia szczytu za wszelką cenę, stało się początkiem strasznego końca. O tym, że poczucie winy, sama przeżyła a jej przyjaciel zginał, już nigdy jej nie opuści. „Teraz muszę żyć, mając w pamięci jego ostatni obraz, jego ochrypły głos i nadzieję, którą mu zostawiłam odchodząc”.



Jestem pod wielkim wrażeniem tej niesamowitej opowieści i jej głównej bohaterki. Tak, bohaterka to dobre słowo w przypadku Elisabeth Revol. Jej heroiczna walka o swojego przyjaciela i o siebie jest zadziwiająca. Trudno mi sobie wyobrazić ten cały koszmar, który rozegrał się na Nanga Parbat. Wszystko co mogłabym teraz napisać zabrzmiało by tak płytko i bez sensu. Mogę tylko powiedzieć, że podziwiam ją za wolę życia i walkę do końca. Robi na mnie ogromne wrażenie jej motywacja do bycia w górach. Pragnie żyć jak najmocniej, a tylko tam jest to dla niej możliwe. „Idę w góry , żeby żyć autentycznie. Kiedy wiemy, że grozi nam jakieś niebezpieczeństwo , kiedy stajemy w jego obliczu, żyjemy namiętniej i wracamy z jeszcze większą miłością do życia. Podczas wyprawy żyję mocniej, żarliwiej, o wiele intensywniej niż w jakimkolwiek innym momencie”. To jak mówi o swojej miłości do nich. „Nie idę w góry, żeby walczyć – nienawidzę wojowniczych koncepcji alpinizmu, podobnie jak dramatycznych historii o czyhających w czasie wspinaczki zagrożeniach, Wchodzę tam, aby żyć pełnią życia, mojego życia”.

Okładka jest powalająca, nie można oderwać od niej wzroku, po prostu brak mi słów. W środku również wygląda świetnie, krótkie rozdziały, idealnie wyeksponowane jej przemyślenia na temat przyjaciela, zdobienia stron i zdjęcia na końcu. Zdecydowanie jest ich za mało i chyba chciałabym, żeby przeplatały tekst, a nie zostały umieszczone w formie wkładki. No ale cóż, to jedyny maleńki minus.



Chciałabym żebyście sięgnęli po tę książkę, bo znajdziecie w niej wiele emocji, prawdę o himalaizmie, bezgraniczną miłość do gór, heroiczną walkę o przetrwanie i straszne oblicze góry. Od teraz będę mocno kibicować Elisabeth Revol, by spełniała swoje marzenia związane z kolejnymi szczytami, bo zasługuje na to. Śmierć Tomka Mackiewicza już na zawsze naznaczyła jej życie, ale życzę jej, aby pamięć o przyjacielu już zawsze była dla niej motywacją do powrotu w góry.

Commentaires


bottom of page