top of page

"Pokazucha.Na gruzińskich zasadach" - czyli ponure oblicze "barwnej" Gruzji

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 2 paź 2019
  • 3 minut(y) czytania


Trzy lata temu spędziliśmy z mężem 2 cudowne tygodnie w Gruzji. Zachwyciliśmy się nią i chłonęliśmy ją całym sercem... Przepiękne scenerie, niesamowite góry, magiczny klimat stolicy, jedzenie na widok którego za każdym razem „ciekła nam ślinka”, cudowne wino i niezwykle barwni Gruzini. Przede wszystkim serdeczni, gościnni i otwarci. To było zaskakujące, że zupełnie obcy ludzie, mimo bariery językowej, byli tak komunikatywni i kontaktowi, traktowali nas z wielką sympatią i życzliwością, a nawet często wyciągali pomocną dłoń. Dla mnie to były jedne z najlepszych wakacji w życiu. Zawsze wszystkich namawiam do odwiedzenia tego magicznego kraju. :) Jeśli chodzi o literaturę serdecznie Wam polecam książkę „Gaumardżos! Opowieści z Gruzji” Marcina Mellera i Anny Dziewit-Meller, którzy wręcz zarażają miłością do Gruzji. Ale moja opinia będzie dziś dotyczyć zupełnie innej pozycji - „Pokazucha. Na gruzińskich zasadach” Stasi Budzisz. Kiedy sięgnęłam po tę książkę, musiałam odłożyć na bok „różowe okulary”, przez które patrzyłam do tej pory na Gruzinów. Zarysowany przez autorkę obraz społeczeństwa mocno przytłacza i wywołuje dużo negatywnych emocji. Przykłady przedmiotowego traktowania kobiet, dyskryminacji niepełnosprawnych, prześladowania środowisk LGBT, nieporadności mężczyzn wychowywanych pod "parasolem ochronnym" oraz wiele wiele innych problemów społecznych skłaniają mnie do refleksji, czy ten idylliczny obraz Gruzji, który jest tak pielęgnowany w literaturze, mediach, nie jest przekłamany. Jakie uczucia towarzyszyły mi podczas czytania? Targało mną dużo emocji typu : złość, niedowierzanie, zniechęcenie wywołane poruszanymi tematami. Jeśli chodzi o moja opinię dotyczącą konstrukcji książki: czyta się ją szybko, jest bardzo wciągająca. Poszczególny temat to osobny rozdział, było to bardzo przejrzyste. Dużo konkretów. Były momenty, że przytłaczał mnie ogrom informacji statystycznych, które trudno było przyswoić. Zdecydowanie za dużo. Ale myślę, że autorka pokazując dany problem na jednym przykładzie, chciała też odnieść się do całego społeczeństwa stąd taki zabieg. Ostatecznie muszę przyznać, że pochłonęłam tę książkę jednym tchem. Pisze dziś tą recenzję po nieprzespanej nocy właśnie z powodu tej pozycji, a to już coś znaczy. :)



Wiele problemów opisanych w książce „Pokazucha. Na gruzińskich zasadach” jest uniwersalnych, dotyczą również innych krajów w tym Polski. Sytuacja ludzi niepełnosprawnych u nas również nie jest kolorowa. W ostatnim czasie obserwujemy dużo agresji we wzajemnych relacjach osób homo i heteroseksualnych. Nie będę wymieniać wszystkich problemów dotyczących naszego kraju. W tej opinii chodzi o sytuację przedstawioną w książce. Wg mnie głos jednego z bohaterów tej pozycji jest trafiony w punkt :„Jesteśmy zamkniętym społeczeństwem, ale to nie wynika tylko z geografii czy religii. Winne jest nasze poczucie wyższości nad innymi. To dlatego z trudnością dopuszczamy cokolwiek z zewnątrz. Jesteśmy przekonani, że Gruzini to najlepszy naród na świecie i nasze tradycje nas w tym utwierdzają. Kiedy poluzujemy te tłamszące rodzinne związki, Gruzja będzie miała szansę na normalność.” Faktycznie, kiedy śledziłam kolejne przykłady problemów społecznych pojawiających się w tej pozycji, za każdym razem to relacje w rodzinie były jednym z głównych powodów, ale nie jedynych. Czy jest nadzieja na zmiany ? Na to pytanie muszą sobie odpowiedzieć sami Gruzini.

Czy książka "Pokazucha. Na gruzińskich zasadach" zmieniła moje podejście do Gruzji. Na pewno mam pełniejszy obraz. Jadąc do danego kraju na wakacje nie koncentrujemy się przecież na problemach społecznych, ale na krajobrazach, jedzeniu, gościnności i klimacie danego miejsca. Te rzeczy sprawiają, że zapałamy miłością lub nie. Dalej jestem zafascynowana Gruzją, ale już nie widzę w niej idyllicznego kraju. Trawią ją problemy, które wymagają rozwiązania. Ale można to zrobić dopiero wtedy, kiedy zaczyna się je dostrzegać. Po to właśnie powstają takie książki jak ta, żeby skłonić do refleksji, że to co zamiecione pod dywan, musi ujrzeć światło dzienne. Im więcej ludzi będzie miało świadomość problemu. Im więcej osób, dowie się, że nie są sami, że ich przypadek to jeden z wielu, tym szybciej może nastąpić parcie do zmiany. Stasia Budzisz i jej książka zasługują na Waszą uwagę. Czytajcie, naprawdę warto !

Comments


bottom of page