"Ogień i monsun. Indochiny z bliska"- poczuj smaki, zapachy, emocje i barwy Indochin
- Anika Petryna
- 30 mar 2020
- 2 minut(y) czytania

W obecnej trudnej sytuacji, kiedy możemy sobie co najwyżej pojeździć palcem po mapie lub globusie, książki podróżnicze są świetnym lekarstwem dla wszystkich tęskniących za wyjazdami. Szczególnie kiedy znajdziemy w nich masę zdjęć, które pobudzając wyobraźnię, pozwalają przenieść się w najodleglejsze zakątki świata. Reasumując pozycja „Ogień i monsun. Indochiny z bliska” Elżbiety i Andrzeja Lisowskich trafiła w moje ręce w idealnym momencie. Mogę już na wstępie mojej opinii zapewnić, że mój głód podróży został na chwilę zaspokojony, szczególnie, że „opakowanie” , czyli masa przepięknych zdjęć i cudowny papier w środku, jak również niesamowita okładka, skrywają naprawdę wartościową treść. :) Brawa dla autorów i Wydawnictwa Bezdroża.
Elżbieta i Andrzej Lisowcy opowiadają o Indochinach w taki sposób, że od razu im zaufałam i poczułam do nich ogromną sympatię. Są podróżnikami, którzy potrafią wtopić się w tłum, by odczuwać prawdziwe piękno danego miejsca, być bliżej ludzi, a to niełatwa sztuka. Pokazują jak zmienia się oblicze turystyki w konkretnych miejscach. Wielokrotnie oddają głos mieszkańcom. Ich opowieść o Indochinach przeplata się również z ich ciężkimi doświadczeniami : pożar i utrata mieszkania, śmierć ojca pani Elżbiety. To też skłania do ważnej refleksji: kiedy jesteśmy w podróży, czas się nie zatrzymuje tam gdzie nas nie ma, ale płynie tak samo i dzieją się złe i dobre rzeczy. Podróż nie tylko daje radość z poznawania nowych miejsc, ale też zabiera ważne wydarzenia z życia. Trzeba umieć to zaakceptować, a to nie jest łatwe.
Kto z Was słyszał o Kazimierzu Kwiatkowskim, polskim architekcie i konserwatorze zabytków, dzięki któremu nie byłoby dzisiejszego, pełnego zabytków wietnamskiego miasta Hoi An. Jego starania doprowadziły, co prawda 2 lata po jego śmierci, czyli w 1999 roku, że zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. „Kazik” ( tak nazywany ) jest szanowany i kochany w Wietnamie do dziś . Postawiono mu nawet pomnik. Czy to nie jest fascynująca historia, ja jestem zachwycona? Dzięki Elżbiecie i Andrzejowi Lisowskim więcej osób dowie się o tak ważnych zasługach naszego rodaka. To nie koniec ciekawostek, znajdziecie ich dużo więcej...
„Zachód kocha logikę, klasyfikuje i wierzy, że aby poznać przedmiot, należy wyjąć go z tła, przyjrzeć mu się i zobaczyć, jakie reguły nim rządzą. Dla mieszkańców Azji świat jest bardziej złożony i mocno ze sobą powiązany, a logika nie pomaga w rozwiązywaniu problemów”.
Książka „Ogień i monsun. Indochiny z bliska” jest przepełniona barwami i aromatami. Musze przyznać, że soczyste opisy jedzenia działały na moją wyobraźnię. Znalazłam w niej ogromną dawkę wiedzy na temat społeczeństwa Indochin. Narracja jest świetnie poprowadzona, autorzy płynnie przechodzą z jednego kraju do drugiego, a wszystko się dzieje w sposób naturalny. Czułam, że Elżbieta i Andrzej Lisowscy włożyli w tę książkę swoje serce. To bardzo wartościowa pozycja. Na koniec chciałabym podziękować Kindze, dzięki której mogłam nacieszyć się tą podróżą. :) Czytajcie, naprawdę warto.
Comentarios