"Niewidzialne życie Addie LaRue" - zapamiętacie tę bohaterkę
- Anika Petryna
- 28 lut 2021
- 3 minut(y) czytania

Opowiem Wam dziś o książce, która sprowokowała mnie do zadania sobie pytania: co tak naprawdę kocham w literaturze? Czy wolę książki oferujące mi pędzącą akcję, która mnie nakręca, która oferuje mi wyrzut adrenaliny i nie pozwala złapać tchu? Czy też pociąga mnie powolne snucie opowieści i skupienie się na emocjach, na tym co dzieje się w umysłach postaci. Dzięki książce „Niewidzialne życie Addie LaRue” doszłam do wniosku, że kiedy bohaterka i jej historia wchodzą głęboko do mojej świadomości i nie jestem w stanie ich z niej wyrzucić, to wybór między jednym a drugim staje się nieistotny. Już na samym początku przestałam mieć jakiekolwiek oczekiwania, bo Viktoria Schwab każdym kolejnym zdaniem przekonywała mnie, że dokładnie wie, co robi i powinnam jej zaufać. I mimo że czerpała z czegoś, co już było, bo motyw faustowski jest nam wszystkim dobrze znany, to uwierzcie mi nie poszła wcale na łatwiznę. Rozegrała tę opowieść po mistrzowsku. Właściwie od razu niezauważenie wyciągnęła swojego asa z rękawa. Ale ja zdałam sobie z tego sprawę dopiero na końcu, kiedy wybrzmiały ostatnie słowa, bo wtedy dopiero okazało się, że Addie LaRue tak naprawdę wyszła poza swoją historię, poza ramy tej książki. Viktoria Schwab osiągnęła swój cel: zapamiętam jej bohaterkę, co więcej wierzę, a właściwie jestem przekonana, że Wy też ją zapamiętacie.
Jest rok 1714, przenosimy się do małej francuskiej miejscowości Villon-sur-Sarthe, gdzie zrozpaczona dwudziestotrzyletnia Adeline nie chcąc wyjść za mąż, decyduje się na pakt z diabłem. Niestety cena za wolność i nieśmiertelność okaże się bardzo wysoka, bo od tej chwili dziewczyna będzie wieść samotne życie, skazana na zapomnienie. Nikt jej nie zapamięta i nie pozna jej prawdziwego imienia. Addie z całych sił próbuje przechytrzyć diabła, niestety bezskutecznie. Nie ma jednak zamiaru się poddać. Nieustannie podróżuje szukając szczęścia. Mija 300 lat i nagle w pewnej księgarni w Nowym Jorku wszystko się zmienia, bo spotyka tam pewnego młodego mężczyznę, który ją zapamiętuje.
To jest taka historia, nad którą kontrolę przejmują emocje. To one wychodzą na pierwszy plan i to one rozgrywają akcję. Wszystko dzieje się niespiesznie. Cóż w końcu główna bohaterka jest nieśmiertelna, więc czas przestaje mieć znaczenie. Cieszę się, że mogłam powolutku wchodzić w tę historię, analizować zachowania i motywacje postaci. Viktoria Schwab świetnie skonstruowała sylwetki psychologiczne bohaterów. Szczególnie Addie wydaje się tak realna, tak pełnokrwista. To bohaterka, która chce coś zrobić ze swoim życiem, która nie działa bezmyślnie, wyciąga wnioski z popełnianych błędów. Bierze odpowiedzialność za swoje wybory. Ta historia jest na wskroś smutna i poruszająca, nie tylko ze względu na nią, ale też inne postaci. Autorka przemyca wiele uniwersalnych prawd i utartych schematów, jednak robi to w bardzo dobrym stylu. Pojawia się wiele znanych motywów: pogoń za marzeniami, szukanie swojego szczęścia, potrzeba zaistnienia i pozostawienia czegoś trwałego po sobie, walka o miłość i poświecenie się dla niej. Viktoria Schwab nie mogła przecież uciec od tych wszystkich powtarzających się w literaturze wartości, jednak przedstawiła je po swojemu i w bardzo poruszający sposób. Muszę przyznać, że to w jaki sposób autorka operuje słowem jest zachwycające. Miałam takie poczucie, że każde kolejne zdanie było dokładnie przemyślane i dopieszczone. W tym momencie wielkie brawa również dla tłumacza Macieja Studenckiego! Czym jeszcze kupiła mnie ta książka? Myślę, że mrocznym klimatem i wciąż pojawiającym się motywem sztuki. Akurat tym drugim będziecie usatysfakcjonowani. Ostatnia rzecz, to przeskoki między dwoma osiami czasowymi, które pewnie niektórych będą wytrącać z rytmu opowieści, a wg mnie świetnie uwypukliły motywacje bohaterów: powody i skutki ich działań.
„Niewidzialne życie Addie LaRue” to nie jest książka, która poruszy każdego. Nie wszyscy będą w stanie udźwignąć tę historię, bo ona jest bardzo trudna emocjonalnie. Właściwie mocno przesiąknięta smutkiem i goryczą. Mimo, że udało się tutaj przemycić też pewną dozę humoru, to jednak nadal jest to przytłaczająca historia. Kocham to wydanie! Przepiękna okładka i barwione na niebiesko strony są idealnym zwieńczeniem historii Addie. Wydawnictwo We Need Ya wykonało kawał świetnej roboty. Brawa dla nich. Cóż, na koniec napisze tylko, że dla mnie „Niewidzialne życie Addie Larue” to już było coś więcej, niż literatura dla młodzieży. Tutaj Viktoria Schwab wykonała już pierwszy krok w kierunku dorosłego czytelnika i mam nadzieję, że pójdzie za ciosem!
Comments