top of page
  • Zdjęcie autoraAnika Petryna

"Nic tu po was" - rodzina to coś więcej niż więzy krwi i może być świadomym wyborem...


Jest takie powiedzenie, że „rodziny się nie wybiera”. Ale pewnie niektórzy z Was i ja też zaliczam się do tego grona, powiedzą: a właśnie, że można sobie wybrać. Wszystko zależy od tego, czym lub kim jest dla nas rodzina. Z jednej strony to prawda, że jesteśmy poniekąd skazani na ludzi spokrewnionych z nami, ale z drugiej czy od więzów krwi nie są ważniejsze bliskość, poczucie, że ktoś nas rozumie, a przynajmniej próbuje i będzie dla nas zawsze na dobre i na złe? Rodzina przestaje być wtedy tylko urzędowym i formalnym pojęciem, a staje się ważnym, bardzo emocjonalnym i świadomym wyborem, który sprawia, że życie nabiera sensu. Do takich przemyśleń skłoniła mnie książka „Nic tu po Was” Kevina Wilsona. Nie spodziewałam się, że pod tą totalnie zwariowaną i wręcz dziwną historią, może się kryć tyle „dobra”, tyle ważnych słów, wyrażających dobitnie, że rodzina to coś więcej, może się narodzić tam, gdzie się jej nie spodziewamy i nagle zdamy sobie sprawę, że przecież szukaliśmy jej przez całe życie, choć tego nie rozumieliśmy.


Wszystko zaczyna się od przyjaźni dwóch dziewczyn pochodzących z odmiennych światów, które spotykają się w elitarnej szkole. Za błędy tej „lepszej”, z dobrego domu, czyli Madison musi zapłacić ta „gorsza” Lilian, która traci w ten sposób szansę na zdobycie wykształcenia i obiecującą przyszłość. Kontakt się urywa i właściwie na tym mogłaby się zakończyć ta historia, ale jak się okazuje, to dopiero początek niezwykłej opowieści. Po latach Madison odnajduje przyjaciółkę i proponuje jej luksusowe życie w zamian za opiekę nad dwójką pasierbów. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że bliźnięta cierpią na osobliwą przypadłość: pod wpływem silnych emocji ich skóra płonie. Jak się domyślacie Lilian przyjmie ofertę, a to totalnie odmieni nie tylko jej życie, ale również dzieciaków.


To co mnie zachwyciło w książce Kevina Wilsona to to, w jaki sposób opowiada o rodzinie, że udaje mu się to bez wielkich i wydumanych słów. Siła jego prozy tkwi w nienachalności i prostocie. Zderzenie „inności” z normalnością staje się pretekstem do zadawania ważnych pytań o istotę rodzicielstwa. Tak, zaproponowana przez niego historia jest przedziwna, ale paradoksalnie "normalność" okazuje się jeszcze dziwniejsza, bo nagle uświadamiamy sobie, że wielu rodziców każe swoje dziecko za to, że „odstaje”i pozbawia go poczucia bezpieczeństwa oraz bliskości, że przecież znamy takie przypadki. Moją ogromną sympatie i podziw wzbudziła Lilian, która powolutku buduje relacje rodzinne i dojrzewa do bycia rodzicem. Jest w tym wszystkim nieporadna, szuka po omacku i popełnia błędy, ale przecież na tym w prawdziwym życiu polega rodzicielstwo i dlatego z całego serca jej kibicowałam. Podsumowując, ta książka chwyta za serce, bawi, rozczula i daje do myślenia. Czytajcie!


Dziękuję Wydawnictwu Agora za egzemplarz do recenzji!

6 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page