"My, naród. Nowa historia Stanów Zjednoczonych"
- Anika Petryna
- 19 lis 2020
- 2 minut(y) czytania

Kiedy wzięłam do ręki książkę „My, naród. Nowa historia Stanów Zjednoczonych”, pomyślałam sobie wow! A potem, czy ja na pewno sprostam? Ta przepotężna „cegiełka” budzi respekt! Spójrzcie na to przepiękne wydanie, poczynając od okładki, a kończąc na wkładce z cudownymi rycinami i zdjęciami. Muszę przyznać, że to ogromna przyjemność czytać i trzymać w rękach pozycję tak dopracowaną w każdym szczególe. Musicie jednak wiedzieć, że wydanie jest tylko dopełnieniem wyjątkowej treści. Jill Lepore, amerykańska historyczka i pisarka podjęła się tak naprawdę czegoś niemożliwego, a jednak udało jej się pomieścić na kartach jednej książki burzliwą historię Stanów Zjednoczonych, która przesiąknięta jest rewolucjami i wojnami, mitem krainy mlekiem i modem płynącej, rozgrywkami politycznymi, ułudą wolności, walką o prawa obywatelskie, ale też postępem technologicznym. Wszystkie te rzeczy ukształtowały ten kraj jako wielkie mocarstwo, w którym jednak rozbuchane ambicje władzy stoją w opozycji do oczekiwań obywateli.
Jill Lepore wykonała ogrom pracy pokazując całe spektrum problemów, z którymi wiązało się budowanie Ameryki na przestrzeni lat. Przeprowadza nas przez różne etapy zarówno te świetności, jak i upadku. Na kartach jej opowieści przewijają się kolejne postaci, które okazywały się pozytywnymi lub negatywnymi bohaterami i miały niejednokrotnie decydujący wpływ na punkty zwrotne w dziejach tego kraju. Niechlubne karty historii, takie jak zbrojne wypieranie rdzennej ludności, wojna secesyjna, zamachy na prezydentów, czy wojna w Wietnamie przeplatają się z tymi chwalebnymi, jak zniesienie niewolnictwa i ustanowienie praw kobiet, co jednak trzeba zaznaczyć zajęło zbyt wiele czasu. Szczególnie ważny wydaje się postęp technologiczny, który zmienił oblicze nie tylko Ameryki, ale świata. Sposób narracji Jill Lepore, w którym skupia się nie tylko na faktach historycznych, ale również na aspektach socjologicznych, społecznych, właściwe na życiu zwykłych obywateli, sprawia, że obraz Ameryki jest bardziej czytelny, bogatszy w szczegóły, a przez to namacalny, pozwala przez to więcej zrozumieć. To nie jest ani laurka ani demonizowanie rzeczywistości, lecz próba obiektywnego przedstawienia drogi, jaką przebyli Amerykanie, by być w takim a nie innym punkcie swoich dziejów. Tak sobie myślę, ze Jill Lepore przedstawia Stany Zjednoczone jako kraj, w którym od początku jego istnienia ideały, takie jak wolność, równość tolerancja stanowią jedynie kartę przetargową w rozgrywkach politycznych... Trudno się z nią nie zgodzić...

„My, naród. Nowa historia Stanów Zjednoczonych” to pozycja dla wszystkich tych, którzy pasjonują się historią Ameryki, ale nie tylko. Dowodem na to jestem ja, bo na co dzień nie zaczytuje się w książkach historycznych, a tę „połknęłam” z duża przyjemnością. Autorka pisze z pasją, włożyła w tę książkę swoje serce i to się czuje. Widać, że starała się z całych sił sprostać trudnemu zadaniu, jakie sobie postawiła, wg mnie spisała się świetnie. Chciałabym jeszcze na koniec docenić pracę tłumacza Jana Szkudlińskiego, brawa dla niego!
Dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu za egzemplarz do recenzji!
Comments