top of page

"Mur duchów" - w milczeniu, jak i między słowami kryje się tak wiele...

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 14 lip 2020
  • 2 minut(y) czytania

Czasem mniej znaczy więcej. Milczenie może powiedzieć tyle, ile ogrom słów, ale tylko wtedy gdy zostanie zauważone. Krzyk i ból, które ukrywają się za maską udawania, muszę się przebić przez ciszę i obojętność i zrobić to bezgłośnie. A to wszystko za mało, bo potrzebna jest reakcja ze strony otoczenia. „Mur duchów” to książka, w której milczenie wybrzmiewa jak nigdzie indziej. Ogromny ładunek emocjonalny skondensowany na jedynie 150 stronach jest jak dotkliwe uderzenie w twarz, którego nikt się nie spodziewa. Czytelnik jest zaskoczony rozcierając bolący policzek. Dlaczego takie porównanie, bo chodzi właśnie o przemoc... Katem jest ojciec, a ofiarami matka i córka. Ta pierwsza się poddała i nawet nie reaguje na krzywdę, która dzieje się jej dziecku... A córka próbuje się przeciwstawić, ale nie potrafi, bo nikt jej tego nie nauczył... Ta książką naprawdę sprawia ból... Okazuje się że zarówno w milczeniu, jak i między słowami kryje się tak wiele.


Obóz antropologiczny, którego uczestnicy odtwarzają życie w epoce żelaza, jest tak naprawdę tłem tej opowieści, ale też pretekstem do spojrzenia na tematy śmierci, przemocy, nierówności płciowej, relacji rodzinnych, zwyczajów z perspektywy przeszłości i teraźniejszości. Głównymi bohaterami są natomiast córka i ojciec i ich toksyczna relacja. Sarah Moss zadaje wiele pytań i próbuje na nie odpowiedzieć. Dlaczego rodzic znęca się nad dzieckiem? Czy niespełnione ambicje i obsesja dominacji mogą przerodzić się w przemoc? Do czego może doprowadzić tzw. ciche przyzwolenie otoczenia na dziejącą się na jego oczach krzywdę? Dlaczego maltretowane dziecko nie jest w stanie samo wyzwolić się z piekła, które stworzył mu ojciec? Jak to jest z tymi rolami kobiet i mężczyzn w społeczeństwie? Skąd przekonanie, że płeć jest wyznacznikiem słabości lub siły? I w końcu czy kobiety mogą jednocząc się przeciwstawić się patriarchatowi?


To moje pierwsze spotkanie z twórczością Sarah Moss i jestem naprawdę pod wrażeniem. Sposób w jaki opowiada tę historię jest wyjątkowy. Zaczyna jak gdyby nigdy nic, odkrywa powoli karty, daje czytelnikowi sygnały, że coś jest nie tak, ale to on musi zauważyć, musi stać się bacznym obserwatorem. A potem uderza w niego dużym ładunkiem emocjonalnym i robi to z wielką siłą. Nie ma już wątpliwości, że dzieje się zło. Atmosfera się zagęszcza, wręcz staje się duszna, trudno to wszystko znieść.

„Mur duchów” to książka obok której nie można przejść obojętnym. Tak jak nie wolno być biernym obserwatorem przemocy. Zło potrafi się ukrywać i siać zniszczenie niezauważone. A może jednak nie? Czy na pewno nie widać jego oznak? To prawda, że maska milczenia, którą zakłada ofiara skutecznie chroni oprawcę. Ale czy nie jest tak, że dobry obserwator zobaczy, co się pod nią kryje? Jestem naprawdę poruszona i wciąć zastanawiam się, jak udało się autorce w tak krótkiej książce zawrzeć tak wiele emocji i tak dużo treści. Chciałabym jeszcze podkreślić rolę tłumaczki Pauliny Surniak, bez której ta książka na pewno nie miałaby tak ogromnego, emocjonalnego wydźwięku. Naprawdę polecam! Na pewno sięgnę po inne pozycje i liczę na to, że się nie zawiodę. Za egzemplarz przedpremierowy dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu!


Premiera 29 lipca!


 
 
 

Comments


bottom of page