"Morderców tropimy w czwartki" - sympatyczna komedia kryminalna
- Anika Petryna
- 21 paź 2020
- 2 minut(y) czytania

Wiem, wiem często pisałam o tym, że z kryminałami mi nie po drodze, że to nie dla mnie. Nigdy nie byłam fanką mrocznych i krwawych historii. Jedynie samo śledztwo, czyli motyw rozwikłania zagadki do mnie przemawiał. Jednak to nigdy nie wystarczyło, abym się przełamała. Ale jak głosi stare dobre przysłowie: nigdy nie mów nigdy! I w końcu postanowiłam spróbować swoich sił z tym gatunkiem, a komedia kryminalna wydała mi się idealna na początek, bo jednak w pewnym stopniu odpada ta cała mroczna otoczka i można daną historię potraktować z większym dystansem. Okazało się, że lektura „Morderców tropimy w czwartki” dała mi naprawdę dużo frajdy, pozwoliła pobawić się w detektywa wraz z czwórką staruszków, czyli zostać członkiem Czwartkowego Klubu Zbrodni, a brytyjski humor nie raz wywołał szczery uśmiech na mojej twarzy.
Jak już wiecie nie jestem specjalistką od kryminałów, więc potraktujcie moją recenzję z przymrużeniem oka. Na pewno spodobał mi się pomysł, aby to seniorzy byli głównymi detektywami, bo są naprawdę barwni, mają duże doświadczenie życiowe, a przez to potrafią podejść do wielu rzeczy z dystansem, poza tym traktują rozwikłanie zagadki, jako świetną zabawę. I choć sprawy w pewnym momencie trochę się skomplikują i zrobi się poważniej, to jednak cały czas podchodziłam do tej historii na luzie, właśnie dzięki nim. Ani przez chwilę nie poczułam się przytłoczona, dla mnie to plus, pewnie dla innych nie. Świetnym zabiegiem było również konfrontowanie dokonań seniorów z postępami w śledztwie policji. Bardzo ciekawe okazało się porównanie procedur policyjnych z próbami rozwikłania zagadki przez zwykłych obywateli. Jeśli chodzi o samą akcję liczyłam, że będzie pędzić, a była dosyć często spowalniana, wg mnie nie do końca potrzebnymi opisami. Richard Osman wykreował kilku wyrazistych bohaterów, którzy na pewno ubarwili tę historię. Co do rozwikłania samej zagadki, a właściwie kilku, cóż czasem udało mi się przewidzieć pewne rzeczy, a czasem nie, ale za to bawiłam się świetnie. Pamiętajcie, że nie mam w tym wprawy, więc może bardziej obyci w kryminałach czytelnicy będą mieć inne zdanie. Bardzo lubię brytyjski humor, więc nie raz się uśmiechnęłam, chociaż wg mnie było go zdecydowanie za mało.
„Morderców tropimy w czwartki” to książka, którą określiłabym jako sympatyczną i niezobowiązującą. Myślę, że chętnie poznałabym w realnym życiu czwórkę głównych bohaterów, chociażby po to, żeby przybić "piąteczkę". Chciałabym jeszcze zwrócić Waszą uwagę na okładkę, bo jest naprawdę świetna. Wywołuje uśmiech, tak jak i dokonania Czwartkowego Klubu Zbrodni. Ja jestem na tak i na pewno sięgnę jeszcze po ten gatunek, może teraz w polskim wydaniu?
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza!
Comments