top of page

"Małe miasto, wielkie kłamstwa" - ta książka hipnotyzuje mroczną tajemnicą...

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 8 lis 2020
  • 2 minut(y) czytania

Lubię, kiedy nad stronami książki unosi się tajemnica. To działa na mnie jak magnes i nie pozwala się od niej oderwać. Od zawsze ogromną frajdę sprawia mi rozwiązywanie zagadek. Natomiast nie spodziewałam się, że kryminalna intryga zrobi na mnie takie wrażenie. Przecież ja nie czytam takich książek. Okazuje się, że lubię ten stan zawieszenia, kiedy po omacku, w labiryncie różnych zdarzeń, trochę zagubiona krążę wokół prawidłowej odpowiedzi, która jest właściwie na wyciągnięcie ręki, a jednak muszę się naprawdę mocno natrudzić, żeby do niej dotrzeć. Wygląda na to, że czasem warto wyjść ze swojej strefy komfortu i spróbować czegoś nowego. Dlatego cieszę się, że sięgnęłam po książkę „Małe miasto, wielkie kłamstwa” Diane Chamberlain i poczułam ten hipnotyzujący dreszczyk emocji. Było mi o tyle łatwiej wczuć się w klimat tej opowieści, bo wydaje mi się, że nie jest to typowy kryminał, gdzie akcja kręci się głównie wokół zbrodni, czyli tego co mnie odstrasza, gdzie moja wrażliwość nie pozwoliłaby mi cieszyć się lekturą. W zamian dostałam powieść wielowymiarową: o rozpaczliwym poszukiwaniu własnej tożsamości, o pasji, która zawsze w końcu dochodzi do głosu, choćby nie wiem jak była tłamszona, o traumie, która może pociągnąć człowieka na dno, wreszcie o drugiej szansie, na którą każdy zasługuje.

Ta historia ujęła mnie przede wszystkim dwiema płaszczyznami czasowymi. Mamy tutaj dwie bohaterki, które łączą traumatyczne przeżycia. Jest rok 1940, Anna Dale traci matkę i wciąż nie może się z tym pogodzić, bo czuje się winna. Po ukończeniu akademi sztuk pięknych los się do niej uśmiecha, bo wygrywa konkurs na malowidło ścienne dla poczty w małej miejscowości Edenton na południu Stanów Zjednoczonych. Przenosi się tam, by oddać się pracy nad swoim dziełem, ale niestety poznaje mroczną stronę życia w małej społeczności. Jest rok 2018, do Morgan Christopher byłej studentki akademii sztuk pięknych, odsiadującej wyrok, zgłaszają się 2 tajemnicze kobiety, które proponują jej zwolnienie z zakładu karnego, pod warunkiem, że zajmie się renowacją pewnego malowidła ściennego w małej miejscowości na południu kraju. Zdesperowana dziewczyna zgadza się, mimo że nie ma żadnego doświadczenia. Bardzo lubię taki zabieg łączenia dwóch płaszczyzn czasowych, bo wtedy z niecierpliwością czekam na finał. Przecież na pewno kryje się za tym tajemnica, dwie opowieści muszą się gdzieś łączyć jakąś klamrą. Cieszę się, że mogłam przyjrzeć się etapom powstawania malowidła ściennego i konserwacji obrazu. To fascynujące, jak wiele tajemnic i historii może skrywać jeden obraz. Jak bardzo mylą się wszyscy Ci, którzy uważają pracę konserwatora dzieł sztuki za wtórną. Ta część zrobiła na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Diane Chamberlain świetnie ukazała blaski i cienie życia w małej hermetycznej społeczności. Dużo uwagi poświęciła problemowi segregacji rasowej, która nadaje tej powieści ważny wydźwięk.


„Małe miasto, wielkie kłamstwa” to książka, która zahipnotyzowała mnie mroczną tajemnicą, pozwoliła poczuć klimat małego miasteczka i przeniosła w świat malarstwa. Nie spodziewałam się, że lektura tak mnie wciągnie, bo to zupełnie nie moja bajka. A jednak przeczytałam ją właściwie jednym tchem. Jeśli lubicie mroczne zagadki i macie ochotę na obcowanie ze sztuką, to myślę, że to zdecydowanie książka dla Was!


Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za egzemplarz do recenzji!

Comments


bottom of page