top of page
  • Zdjęcie autoraAnika Petryna

Labirynt fauna - czyli jak przelać obraz na papier w postaci słów, by uchwycić magię opowieści :)


Książka "Labirynt fauna" powstała na podstawie filmu o tym samym tytule - to mnie mocno zaskoczyło, pewnie nie tylko mnie. Wydaje mi się, że przelanie obrazu na papier w postaci słów, by oddać sens i znaczenie danej historii, to bardzo trudne zadanie. Jestem przyzwyczajona do odwrotnej sytuacji, dlatego to było dla mnie duże odkrycie. Pewnie większym zaskoczeniem dla wielu z Was będzie informacja, że nie oglądałam tego filmu przed przeczytaniem książki ( naprawdę, nie wiem jak to się stało, mocno żałuję, że dopiero teraz go obejrzałam ! ). Zastanawiam się, czy w związku z tym, moje odczucia będą zupełnie inne niż osób, które najpierw obejrzały film. Być może to dobrze, bo przedstawię zupełnie inny punkt widzenia. Być może źle, bo pójdę tym utartym szlakiem - najpierw książka potem film. To już pozostawiam Wam do oceny.


Zacznę od tego, że okładka jest niesamowita - baśniowy obraz, świetnie dobrana czcionka i te kolory ! Cała książka jest pięknie wydana. Przede wszystkim mroczne ilustracje w środku genialnie dopełniają treść. Przyznam szczerze, że tak naprawdę, to skłoniło mnie do zakupu tej pozycji. Też tak czasem macie, że wygląd książki ma dla Was duże znaczenie? Łudzę się, że to całkiem normalne. Poza tym, jeśli treść jest równie niesamowita, to dostajemy tak naprawdę "dwa w jednym", a w przypadku "Labiryntu fauna" tak właśnie jest.


Niepokój - to główne uczucie, które towarzyszyło mi podczas czytania tej książki. Przyznam szczerze, że okrucieństwo wojny i mroczne przerażające postaci zarówno ludzkie, jak również baśniowe mocno mnie przytłoczyły i wywoływały skrajne emocje. Przede wszystkim przerażenie i niedowierzanie, że zło może przybierać tak brutalną i straszną formę. Na szczęście tak jak to bywa w baśniach, również tutaj zło zawsze ściera się z dobrem. Bardzo poruszyły mnie silne i odważne postaci kobiece, czyli główna bohaterka Ofelia ( właściwie jeszcze dziecko, a tak niesamowite ), oraz Mercedes, one odegrały znaczącą rolę w walce ze złem. W tej historii to kobiety stały się "iskierką nadziei, która tliła się wśród mroku, by wreszcie zapłonąć i nieść dobro".


Dlaczego książka podobała mi się bardziej niż film, bo przecież obraz jaki stworzył Guillermo del Toro wywarł na mnie ogromne wrażenie ? Co sprawiło, że słowa poruszyły mnie bardziej ? A może nie tylko mnie, ale właśnie moją wyobraźnię ? Kiedy treść jest tak bardzo plastyczna, że widzę tę historię, ale stworzona również z ukrytym zamysłem, by dać mi coś więcej, tzw. pole do własnej interpretacji, do tworzenia własnych obrazów w głowie, to wtedy ja jestem "kupiona". Nie każda książka "to" ma, już nie raz się przekonałam. Cornelia Funke wykonała kawał świetnej roboty ! Zaproponowała mi dużo więcej od siebie: swoją własną, piękną i mądrą interpretację . Dodała też dziesięć opowieści o kluczowych elementach, pewnego rodzaju wyjaśnienie bardzo ważnych symboli, a tego w filmie nie znalazłam. One wniosły bardzo dużo do całej opowieści. Cieszę się, że autorka pokusiła się o taki zabieg. Wielkie brawa dla niej za kreatywność !


"Labirynt fauna" to książka, którą przeczytałam jednym tchem, dlatego, że znalazłam w niej dużo magii. Te wszystkie barwne baśniowe postaci, tego zawsze szukam, bo to najbardziej działa na wyobraźnię. Nie potrzebowałam ani "fajerwerków", ani też ckliwej opowieści. Dostałam zupełnie coś innego: mroczną i trudną historię, pełną uniwersalnych prawd, w której zło coraz mocniej przejmowało kontrolę, jednak wciąż tliła się nadzieja, że dobro zwycięży.  To powodowało, że z napięciem i nadzieją chłonęłam kolejne strony. Mam nadzieję, że Wy też znajdziecie w tej książce coś dla siebie, coś niesamowitego.


"Matka widziała tylko świat rzeczywisty i to, jak uważała Ofelia, jedynie czasami. Przyziemność stanowiła nieodłączny element smutku Carmen. A książki potrafiły powiedzieć tak wiele o tym świecie i o odległych miejscach, o zwierzętach, roślinach, gwiazdach! Mogły stać się oknami i drzwiami, papierowymi skrzydłami, które pomagały odlecieć. Może matka po prostu zapomniała, jak się lata. A może nigdy się tego nie nauczyła". Ten cytat podkreśliłam sobie grubą kreską, bo tak pięknie oddaje rolę książek w życiu. Ja kocham "takie latanie"... A wy ?



33 wyświetlenia0 komentarzy
bottom of page