top of page

"Księgi zapomnianych żyć" - pomysł "oprawiania wspomnień" naprawdę mnie zachwycił

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 12 paź 2020
  • 2 minut(y) czytania

A co gdybyście mogli pozbyć się wszystkich złych wspomnień? Mam tu na myśli na przykład te traumatyczne, które sprawiają Wam ból i nie pozwalają się pozbierać i żyć dalej. Ale też takie, których się wstydzicie, bo popełniliście błąd, bo skrzywdziliście kogoś świadomie lub nie. Albo zupełnie odwrotna sytuacja, tracicie jakieś ważne i cudowne wspomnienia. Stajecie się przez to zupełnie „puści w środku”, wasze życia traci sens. A teraz wyobraźcie sobie, że te wszystkie złe i dobre wspomnienia zostały spisane i ktoś ma do nich dostęp, a wy jesteście zupełnie tego nieświadomi. Zarówno w jednej, jak i drugiej sytuacji może je wykorzystać do własnych celów, może przez to Wami manipulować, może zrobić Wam coś złego lub zmusić do czegoś... Co wtedy?


Kiedy sięgałam po „Księgi zapomnianych żyć” miałam nadzieję na coś naprawdę wyjątkowego, szczególnie, że książki miały odgrywać w tej historii ważną rolę. A taka zapowiedź zachwyci każdego książkoholika i sprawi, że będzie chciał jak najszybciej zasiąść do lektury. Muszę się przyznać, że również cudowna, magiczna okładka zrobiła na mnie ogromne wrażenie i zadziałała jak magnes. Wg mnie to bardzo mroczna opowieść, a przez to niezwykle pociągająca. Chyba właśnie ten niepokojący klimat sprawił, że nie mogłam się od niej oderwać. Co do samej historii, mam trochę mieszane uczucia. Przede wszystkim żałuję, że wątek miłosny zagrał tutaj pierwsze skrzypce. To nieszczęśliwa i zakazana miłość staje się tutaj powodem takiego, a nie innego rozwoju wypadków. Tylko, że niestety na drugi plan zostały zepchnięte książki, a ściślej mówiąc spisane, utracone wspomnienia, a szkoda, bo pomysł oprawiania ludzi zrobił na mnie ogromne wrażenie i sprawił, że zaczęłam się zastanawiać nad jego symboliką, nad przesłaniem, które niesie. Tutaj książki są traktowane jako coś złego, choć nie do końca... Dlatego zaczęłam myśleć o ich wartości i znaczeniu w ogóle. Natomiast jednym z głównych zamysłów autorki było wg mnie pokazanie problemu nierówności społecznych i związanych z nim krzywd i manipulacji jakich dopuszczają się bogaci w stosunku do biednych i to faktycznie jej się udało. Moralność i związane z nią dylematy przegrywają tutaj na każdym kroku z pieniądzem i władzą. Ta historia nie pozostawia złudzeń, to one rządzą światem. Zabrakło mi jednak większego skupienia się na samym oprawianiu, na złożoności tego procesu, na pokazaniu go w szerszym kontekście. Czy zawsze musi być używane w złym celu, czy może jednak prowadzić do czegoś dobrego?



Bridget Collins potrafi zaintrygować czytelnika, sprawić, że wręcz „zatapia” się w tej opowieści. Bardzo powoli odkrywa wszystkie karty. Nie sposób oderwać się od tej książki, bo ten mroczny klimat naprawdę wciąga. Bohaterowie wywołują skrajne emocje. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że właściwie nie polubiłam żadnego z nich, a jednak nie przeszkadzało mi to cieszyć się tą lekturą. Chyba pierwszy raz tak miałam, że nie kibicowałam żadnej postaci i nie miało to wpływu na odbiór. Może dlatego, że ta opowieść sama w sobie jest tak ciekawa i zagadkowa i to proces oprawiania wspomnień był dla mnie od początku do końca najważniejszy. Mam też nieodparte wrażenie, że ta książka zrobiłaby większe wrażenie na młodzieży, a szczególnie wątek miłosny.


Premiera 14 października!


Dziękuję Czwartej Stronie za egzemplarz przedpremierowy!

Comments


bottom of page