top of page

"Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało" - nasz "lodowy wojownik"

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 12 sty 2020
  • 3 minut(y) czytania

Krzysztof Wielicki jest piątym człowiekiem na świecie, który zdobył wszystkie czternaście ośmiotysięczników. Wydaje mi się, że najbardziej znany jest z tego, że razem z Leszkiem Cichym jako pierwsi zimą 1980 roku zdobyli najwyższy szczyt Ziemi Mount Everest. Dla mnie niesamowitym wyczynem jest samotne pokonanie w ciągu jednej doby drogi baza – szczyt – baza na Broad Peaku. Wg mnie jest jednym z najwybitniejszych himalaistów. To chodząca legenda polskiego himalaizmu i jeden z ostatnich „lodowych wojowników”. Czekałam na tę biografię i cieszę się, że została wydana właśnie przez Wydawnictwo Agora. Kocham ich serię górską, te książki są tak pięknie wydane. To prawdziwe perełki ! Poza tym autorami są Dariusz Kortko i Marcin Pietraszewski, którzy na swoim koncie mają już bestsellerową biografię Jerzego Kukuczki. Czy można chcieć więcej, wszystko brzmi idealnie. Ta biografia jest po prostu świetnie napisana. Przeczytałam ją jednym tchem. Oczywiście, jeśli ktoś z Was interesuje się himalaizmem, to na pewno wiele opisanych w niej dokonań polskich himalaistów będzie mu już dobrze znanych. Natomiast to co istotne, spojrzycie na nie z perspektywy Krzysztofa Wielickiego. To on jest głównym bohaterem tej historii. Odwaga i wytrwałość, a także taki „wewnętrzny luz”, opanowanie i dystans do siebie i innych, to cechy, których bardzo mu zazdroszczę. Myślę, że to one są kluczem do jego sukcesu. Ten człowiek osiągnął tak wiele. Przewrotnie mówi o swojej górskiej karierze: „niebo mnie nie chciało, zaś piekło najwyraźniej zignorowało”.

W czasach kiedy Krzysztof Wielicki zdobywał kolejne szczyty w środowisku himalaistów panowało przekonanie, że liczy się zespół. Nie było ważne, kto wejdzie na szczyt, ale to, że w ogóle ktoś go osiągnie. Rywalizacja nie była tak bardzo widoczna, liczył się człowiek, a nie sukces. Być może to pozwoliło tak wiele osiągnąć Polakom. Sam Krzysztof Wielicki bardzo to podkreśla i jego biografia jest tego dowodem. Mam wrażenie, że teraz trudno mu się odnaleźć w czasach, w których liczy się rywalizacja, szybkość, cel i wynik. W mediach społecznościowych robi się ze wspinaczki pewnego rodzaju show. Ja też mam mieszane uczucia, kiedy relacjonowany jest każdy krok himalaisty, często przez niego samego. Mam na myśli oczywiście sytuacje, kiedy jest to naprawdę do przesady. Zastanawiam się wtedy czy idzie w góry po to, żeby cieszyć się nimi, czy tylko pokazywać co robi... Nie potrafię tego zrozumieć. Pobyt w górach to dla mnie intymne przeżycie. Telefon zostawiam w plecaku i chłonę każdą chwilę. Czym w takim razie cieszą się Ci którzy „przegadali swoją wyprawę” w mediach społecznościowych.

„Wyczerpany człowiek, który walczy o przetrwanie, traci wszelką skłonność do filozofowania. Bierze rzeczy takie, jakimi są. Słucha tylko własnego organizmu, myśli jedynie o tym, czy są jeszcze siły, by walczyć. Człowiek zamyka się w sobie, nie ma najbliższych, nie ma kolegów w bazie, nie ma nikogo na świecie. Jest się skupionym wyłącznie na tym, gdzie postawić stopę i co się ma przed sobą. Nie wolno myśleć o tym, co się może złego zdarzyć, jakie przeciwności trzeba jeszcze pokonać. Nie wolno panikować. Panika to wyrok śmierci”. Łatwo oceniać tragiczne wydarzenia, które dzieją się w górach, z dołu. Nie cierpię tych wszystkich wypowiedzi w stylu: „ na jego miejscu zrobiłbym tak”, „ dlaczego koledzy nie pomogli wspinaczowi”, „ przecież można było tego uniknąć”, itd. itd. Każdy kto wyrusza w góry, robi to na własną odpowiedzialność, musi być przygotowany na wszystko, nie może wymagać od drugiego człowieka, że będzie go ratować za cenę życia. Kiedy w góry wychodzą bliskie sobie osoby, będą o siebie walczyć w sytuacji zagrożenia, trudno mówić o tym samym w przypadku obcych osób. Wg mnie to góry dyktują warunki, jeśli przeżyjesz, uratowałeś kogoś lub ktoś Cię uratował, to znaczy, że na to pozwoliły, jeśli nie finał jest tragiczny i nie ma w tym niczyjej winy.

„Teraz z pewnością mnie nie rozumiesz, ale gdy zobaczysz świat i jego możliwości tak bardzo blisko. Gdy zrozumiesz, co to pasja i miłość, może wtedy chociaż w części mi wybaczysz. Kocham Cię straszną, okrutną miłością ojca, a przecież znów Cię opuściłem. Usiłowałem Ci wytłumaczyć, że jeszcze raz muszę pojechać, potem wrócę i będziemy jeździć w góry. Zimą na obiecane narty. Ale czy ty nie utrwalisz sobie gdzieś w najdalszych obszarach płatów mózgowych, że Cię zostawiłem? Ze budząc się po moim wyjeździe, czułaś się oszukana?” Ten list Krzysztofa Wielickiego do córki daje do myślenia. Rozłąka z rodziną to cena, którą himalaista płaci za spełnianie swoich marzeń. Tak naprawdę góry zabierają jego najbliższym nie jego samego, ale czas którego z nim nie spędzą... A tego nie da się nadrobić... To niewyobrażalna cena...

Ta biografia jest świetnym podsumowaniem kariery Krzysztofa Wielickiego. Jestem pod wielkim wrażeniem tej pozycji. Krzysztof Wielicki to niezwykle barwna postać polskiego himalaizmu i taka też jest ta książka. Czytajcie, naprawdę warto :)

Comentarios


bottom of page