top of page
  • Zdjęcie autoraAnika Petryna

"Kobiety z Vardo" - czarna karta historii związana z polowaniami na czarownice


Są takie historie, które warto i trzeba opowiadać. A jedną z nich jest ta, która wydarzyła się zimą 1617 roku, kiedy norweską wyspę Vardo nawiedził sztorm niespotykanej siły i zabił 40 rybaków. Kobiety straciły mężów i synów, jak również poczucie bezpieczeństwa. Zostały zupełnie same i od tego momentu musiały walczyć o przetrwanie. Część z nich zaczęła wykonywać męskie zajęcia, co było nie do pomyślenia w tamtych czasach. To zapoczątkowało nagonkę i polowanie na czarownice. Chodziło również o wyplenienie wierzeń rdzennej ludności Saamów, by Kościół mógł przejąć władzę. Spalonych na stosie za czary zostało 91 osób. Tę czarna i tragiczną kartę historii przywołała w swojej najnowszej powieści „Kobiety z Vardo” Kiran Millwodd Hargrave. Aż trudno uwierzyć, że to się naprawdę wydarzyło...


Przyznaję, że zaczęło się źle. Przez pierwsze kilkanaście stron przebrnęłam z ogromnym trudem. Nie wiem, dlaczego tak trudno było mi się wgryźć w tę historię. Czy to kwestia specyficznego stylu autorki, czy po prostu moja wina, bo miałam gorszy dzień i nie potrafiłam się skupić. Ale kiedy już dałam się porwać mrocznemu klimatowi opowieści, przepadłam. Wylądowałam na norweskiej wyspie, gdzie mogłam poczuć klimat mroźnej północy, doświadczyć kawałeczka kultury Saamów. Tej, którą próbowano wyplenić jak niepotrzebne nikomu chwasty... Przede wszystkim jednak po raz kolejny przekonałam się, jak trudne życie wiodła kobieta w XVII wieku, którą postrzegano jedynie jako ozdobę męża. Miała za zadanie urodzić i wychować dzieci. Nie przysługiwało jej prawo głosu. Musiała się zgadzać na wszystko co robił mąż : zdrady, alkoholizm, przemoc, przedmiotowe traktowanie. W tym świecie nie było miejsca dla silnej i mądrej kobiety. Jej zadaniem było stać w cieniu mężczyzny. Warto podkreślić, że polowanie na czarownice było niczym innym, jak polowaniem na silne kobiety, Powodowanym strachem mężczyzn przed rewolucją. Dlatego zduszali każde oznaki buntu w zarodku, wszelkimi możliwymi środkami, nawet tymi najokrutniejszymi. A na ich czele kroczyli oczywiście przedstawiciele Kościoła i jego najgorliwsi wyznawcy, bo przecież miłość i miłosierdzie najlepiej okazać przemocą... Bo przecież w oczach Boga nie jesteśmy wszyscy równi... W imię religii można zabijać...


Ale ta książka nie skupia się tylko na walce kobiet z mężczyznami i Kościołem. To również historia rodzącego się uczucia między dwoma głównymi bohaterkami, które autorka opisała w niezwykle piękny i dojrzały sposób. To obraz trudów życia na wyspie. To pokaz siostrzanej siły. Więcej jest jednak mrocznych kart tej opowieści, kiedy kobiety prześladują się nawzajem, kiedy matka występuje przeciwko córce, kiedy żałoba niszczy rodzinę..


Kiran Millwood Hargrave zbudowała swoją historię na bardzo wyrazistych bohaterkach i wydaje mi się, że właśnie to zrobiło na mnie największe wrażenie. Jestem oczarowana niesamowitym, mrocznym i niepokojącym klimatem. Ta książka jest bardzo ważna ze względu na wydźwięk historyczny i moralny. Czarna karta historii związana z polowaniami na czarownice nie może zostać zapomniana, dlatego tak ważne jest, by była obecna literaturze. Cieszę się, że autorka dołożyła swoją cegiełkę. Aż trudno uwierzyć, że my kobiety wciąż musimy walczyć o swoje prawa... A przecież minęło już tyle czasu... Przeczytajcie „Kobiety z Vardo”! Zanurzycie się w tej mrocznej historii. Na koniec dodam jeszcze, że to świętej pamięci Jędrzej Polak przełożył tę książkę, a to ważny argument, by po nią sięgnąć!

PS Nie da się przejść obojętnie obok tej okładki! Cudowna!

2 wyświetlenia0 komentarzy
bottom of page