"Każdemu jego Everest" - dzienniki, dzięki którym pamięć o Mirosławie "Falco" Dąsalu przetrwa...
- Anika Petryna
- 29 sty 2020
- 3 minut(y) czytania

Mirosław Dąsal to niesamowita postać w himalajskim świecie. Paradoksalnie nie ma na koncie żadnego ośmiotysięcznika, choć był bardzo dobrym wspinaczem. Angażował się w najtrudniejsze przedsięwzięcia, ale być może właśnie przez to nie osiągnął żadnego z 14tu najwyższych szczytów. Prze kolegów zwany Falco, czyli sokół żyjący w Andach, bardzo lubił to przezwisko. Zginął tragicznie w 1989 r, zabrany przez lawinę na przełęczy Lho La podczas wyprawy na Mount Everest. To była największa tragedia w historii polskiego himalaizmu, straciło wtedy życie pięciu Polaków.
"Falco" lubił pisać podczas wypraw i pozostawił po sobie wiele dzienników, te zebrano w jedną całość w postaci książki, o której chcę dziś opowiedzieć - „Każdemu jego Everest”. Jest to wznowienie, które ukazało się w 30tą rocznicę tragicznych wydarzeń. Przyznam szczerze, że ta pozycja trafiła do mnie zupełnie przypadkiem, dzięki rozdaniu na Instagramie. Strasznie się cieszę, że dopisało mi szczęście, bo dzięki temu mogłam zobaczyć właściwie „z bliska” jak wyglądało codzienne życie himalaistów podczas wypraw.
Na początku trudno mi było się przekonać do stylu pisania Mirosława Dąsala. Wydawał mi się trochę chaotyczny, wiele informacji niepotrzebnych, Nie mogłam się wgryźć w tę książkę. Ale nie poddałam się, gdzieś tam w głowie tliła się nadzieja, a może przekonanie, że muszę po prostu dać się porwać. I wiecie co „zaskoczyło”, nie umiem wskazać , w którym momencie, ale zaczęłam mieć po prostu frajdę. Niesamowicie plastyczny język, duża dawka humoru i magia tego zwyczajnego życia przekonały mnie. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że za zdobyciem szczytu stoją ludzie, którzy są tacy jak my i żyją tak jak my, więc w górach tak samo się kłócą, mają gorszy dzień, podejmują trudne decyzje, jedzą, czytają książki, mają potrzeby fizjologiczne itd. Myślę, że sama też często tak mam, że widzę konkretne osiągnięcie, a nie koncentruje się na tym, co za nim stoi, a jest to po prostu życie. Myślę, że ta pozycja może to wielu osobom uświadomić.

Te dzienniki wiele mówią o "Falco". Jestem pod wrażeniem jego umiejętności pisania o zwykłym życiu w sposób pasjonujący. To był człowiek serdeczny, koleżeński, z poczuciem humoru, ale też ambitny i profesjonalny, w tym co robi. Urzekła mnie jego miłość do gór, która widoczna jest praktycznie na każdej stronie. Bardzo dużą wagę przywiązywał do koleżeństwa w górach i to jest godne podziwu. Tak strasznie mi żal, że nie zdobył choć jednego ośmiotysięcznika, bo uważam, że bardzo na niego zasługiwał. Ale życie pisze różne scenariusze, czasem te najgorsze...
Ostatni wpis bardzo mną wstrząsnął, tak jakby Mirosław Dąsal przeczuwał, że wydarzy się tragedia. Sama nie wiem, ale trudno mi było wrócić do codzienności, musiałam się na chwilę zatrzymać i zastanowić. „Noc, śpiwór, świeca, Bob Dylan... Jakoś ciężko mi, duszno. Szukam i szukam w sobie tego przekonania, tej iskry i co tu ukrywać – nie znajduję. Niczego już nie jestem pewien: ani pogody, ani drogi, ani partnera, ani... siebie. Gdzież to wszystko się zatraciło, rozpełzło w trakcie jakże ciężkiej pracy. I żeby chociaż satysfakcja. A tu ciągle jak po grudzie. Gdzieżeś, Gwiazdo moja...? Idę, teraz już na pewno po raz ostatni, lecz dokąd, dokąd idę – do końca nie wiem. Chciałbym wiedzieć a nie wiem! Tak daleko i ten brak pewności. A może właśnie tak to już jest? Chociaż nie, to bym wiedział. Więc może to już pora...?”
Zachęcam Was do sięgnięcia po książkę „Każdemu jego Everest”. Cieszę się, że Wydawnictwo Bezdroża postanowiło ją wydać. Okładka jest piękna. Gdyby jeszcze czcionka była ciut większa, to byłaby idealna. Wiem, czepiam się szczegółów, ale ta czcionka chyba tak źle na mnie podziałała na początku. :) Czytajcie, naprawdę warto !
Comments