top of page

"Fauna Północy" - ta książka przypomniała mi, za co kocham literaturę skandynawską...

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 4 wrz 2020
  • 2 minut(y) czytania

Już od dłuższego czasu mam wrażenie, że chyba nastąpiła jakaś pomyłka, że los chyba sobie ze mnie zakpił, bo urodziłam się nie tam, gdzie trzeba, bo chciałabym i powinnam na dalekiej Północy... Wiem jak to brzmi, ale to jeszcze nie wszystko. Napisze bardzo przewrotnie: myślę, że moje serce jest po prostu skandynawskie. I już zupełnie na poważnie dodam, że ja po prostu straciłam głowę dla literatury skandynawskiej. Działa na mnie jak magnes jej: prostota, minimalizm, wielowymiarowość, wieloznaczność, surowość, sentymentalność, melancholijność... Kocham ją za te wszystkie szczegóły, cechy, smaczki, jako jedną, nieoczywistą, spójną całość.


Dziś opowiem Wam o książce niezwykłej, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. „Fauna Północy” to zbiór 6 opowiadań autorstwa Andrei Lundgren, ale co ciekawe przekład jest wynikiem pracy kilku tłumaczy, a to mnie osobiście bardzo zaskoczyło. Rzadko zdarza mi się czytać takie krótkie formy, dlatego był to dla mnie pewnego rodzaju powiew świeżości i nowości. Myślę, że zdajecie sobie sprawę z tego, że trudno jest oceniać taką książkę jako całość, bo to tak jakbyście postawili koło siebie 6 pozycji i wystawili jedną ocenę dla wszystkich. Spróbuje się jednak podjąć tego zadania, bo ta publikacja zdecydowanie zasługuje na Waszą uwagę. Ta antologia jest na wskroś skandynawska, a przez to cudownie liryczna i pociągająca... Wszystkie opowiadania są wg mnie o różnych wymiarach samotności. Każde z nich kryje w sobie tajemnicę, wieloznaczność i duży ładunek emocjonalny. Ich mroczny klimat wywołuje nieustający niepokój. Ważną rolę odgrywają w nich zwierzęta, a dodatkowo stanowią zagadkę. Mam wrażenie, że to magia przyrody i uczucie osamotnienia grają tutaj pierwsze skrzypce. Chciałabym szczególnie wyróżnić dwa opowiadania, które wg mnie są emocjonalną bombą ze spóźnionym zapłonem. Pierwsze z nich to „Jego dziewczyna”, które wręcz emanuje wrażliwością autorki. Miłość tutaj opisana jest bardzo zachłanna, łapczywa. Czasem, kiedy już wiesz, co to znaczy kochać kogoś najbardziej na świecie, zaczynasz się bać, by go nie stracić i to mocno wybrzmiewa w tej opowieści... Zakończenie jest po prostu niesamowite, takie że nagle uśmiechasz się i myślisz: wow, chcę więcej! Do tego wywołało u mnie ciarki i ogromne wzruszenie. Drugie opowiadanie „Dziura ojca” czytałam nie mogąc pozbyć się ogromnej guli w gardle... Nie ma nic gorszego niż skrzywdzone dziecko... Czułam się naprawdę przytłoczona ładunkiem emocjonalnym, który krył się nawet za pojedynczymi słowami...


Wg mnie wszystkie te historie są bardzo nieoczywiste. Andrea Lundgren pisze o samotności z ogromną dojrzałością. Świat zamknięty w jej opowiadaniach to jeden wielki zlepek tłumionych uczuć, które potrzebują być wyrażone, wypowiedziane, wykrzyczane ale to nie zawsze się udaje... Moje pierwsze spotkanie z Wydawnictwem Pauza uważam za bardzo udane i jestem naprawdę zaintrygowana. „Fauna Północy” to wg mnie wyjątkowa książka, bo przypomniała mi, za co kocham literaturę skandynawską. Andrea Lundgren stworzyła piękne, emocjonalne i wielowymiarowe opowiadania, Myślę, że na pewno jeszcze do niektórych wrócę, to zdecydowanie ogromna zaleta takiej krótkiej formy. Jestem po prostu oczarowana i zachwycona tą antologią. Czytajcie, naprawdę warto!

Comments


bottom of page