"Dzień bez teleranka. Jak się żyło w stanie wojennym" - warto przypomnieć sobie tę lekcję historii
- Anika Petryna
- 25 wrz 2021
- 2 minut(y) czytania

Nie było mnie jeszcze na świecie, kiedy 13 grudnia 1981 roku wprowadzono w Polsce stan wojenny, a słowo „wolność” przestało znaczyć cokolwiek w tej przerażającej rzeczywistości i to jeszcze długo po 22 lipca 1983 roku, kiedy w końcu został zniesiony. W dzieciństwie nie raz swoimi wspomnieniami z tamtego okresu dzielili się ze mną dziadkowie i rodzice. Mama opowiadała, jak wszystko dosłownie „stanęło” tamtego pamiętnego dnia, a ona przerażona została zmuszona wracać na piechotę 25 km z uczelni do domu. Pamiętam kilka lekcji historii na ten temat. Później w dorosłym życiu czerpałam wiedzę z internetu i mediów i to tyle. Nie zgłębiałam tego tematu, miałam po prostu ogólne pojęcie i wydawało mi się, że tak jest w porządku. Jednak kiedy pojawiła się okazja, żeby faktycznie przyjrzeć się dokładniej tej karcie historii, pomyślałam: „czemu nie”. Szczególnie, że obecna sytuacja polityczna w Polsce zmierza w jakimś „dziwnym, nieokreślonym kierunku”... Teraz wreszcie dzięki Annie Mieszczanek i jej książce „Dzień bez teleranka. Jak się żyło w stanie wojennym” otrzymałam jeden spójny obraz. Białe plamy w końcu się zapełniły i mogę sobie wszystko poukładać w głowie.
Najbardziej podoba mi się w tej pozycji to, że pośród wielu znanych postaci pojawiają się bezimienne osoby, czyli zwykli obywatele. Cieszę się, że autorka oddała głos tym, którzy zazwyczaj są pomijani. Jednak liczyłam na to, że to oni staną się głównymi bohaterami tego reportażu, a tak się nie stało. Żałuję, że stanowią tylko tło. Z jednej strony nie jest to łatwa lektura, bo przyswojenie ogromu nazwisk, zrozumienie kontekstów, wyłowienie najważniejszych faktów historycznych w natłoku informacji może przyprawić trochę o zawrót głowy, jednak z drugiej strony zostało to wszystko dosyć dobrze posegregowane, każdy rozdział ma wiele podrozdziałów z podtytułami, co mimo wszystko pozwala nie zagubić się w tym wszystkim. Będziecie musieli poświęcić tej książce bardzo dużo uwagi, ale zapewniam, że to się opłaci.
Epoka teleranka już niestety dawno za nami, ale jaką mamy pewność, że to co się stało wtedy, gdy kogut 13 grudnia 1981 roku nie zapiał tak jak zwykle, już się nie powtórzy? Formalnie stan wojenny trwał półtora roku, jednak jeszcze do połowy 1986 więźniowie polityczni odbywali kary. Anna Mieszczanek cofa się do wydarzeń sprzed stanu wojennego, jak i pokazuje jego następstwa aż do 1986 roku, więc mamy szansę zrozumieć szerszy kontekst. Warto znać tę tragiczną kartę historii. Wielu Polaków pamięta, ale trzeba o tym przypominać i uczyć młodzież, której często tamte wydarzenia już kompletnie nic nie mówią. Po to są takie książki jak ta.
Dziękuję Wydawnictwu Muza za egzemplarz do recenzji!
Comments