top of page

"Co gryzie weterynarza" - czyli dlaczego nie warto zadzierać z weterynarzem...

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 3 cze 2021
  • 3 minut(y) czytania

Co Pana boli? Hau... Co Pani dziś zjadła lub połknęła przez przypadek? Miau... Kiedy Pan ostatnio zrobił kupę? Bee... Ile Pani schudła w przeciągu ostatnich trzech miesięcy ? Mu… No nie ma lekko weterynarz w swojej pracy. Niestety, żeby było jeszcze trudniej, właściciel zwierzęcia, któremu próbuje postawić diagnozę, ma często jeszcze mniej do powiedzenia. No może poza: proszę coś zrobić! Od zawsze mam wielki szacunek do pracy weterynarza. Nie jest przecież łatwo leczyć pacjentów, którzy nie mówią ludzkim głosem, którym nie można niczego zalecić i wymagać, że będą się stosować do wskazówek, wreszcie którzy nie mogą sami wrócić do gabinetu, kiedy im się pogorszy. Właściwie wszystko zależy od właścicieli zwierząt i w tym momencie można już jedynie współczuć weterynarzom, bo często nie mogą liczyć na ich zaangażowanie oraz zdrowy rozsądek, a przecież jak już wcześniej napisałam, już samo postawienie diagnozy jest trudne. Jak tylko wypatrzyłam w zapowiedziach Wydawnictwa Poznańskiego książkę „Co gryzie weterynarza” Łukasza Łebka z niecierpliwością czekałam na jej premierę. Byłam bardzo ciekawa, co autor ma do powiedzenia na temat swojej pracy. Okazało się, że naprawdę bardzo dużo i do tego robi to z dystansem i dużym poczuciem humoru, ale też wyczuciem, kiedy trzeba poruszyć trudne tematy. Jednak najlepsze w tej książce jest to, że można się z niej wiele nauczyć, bo Łukasz Łebek dzieli się w niej wiedzą i wieloletnim doświadczeniem. Znajdziecie w niej wiele cennych wskazówek na temat tego, jak dbać o swojego pupila, a przede wszystkim nie popełniać głupich błędów, które mogą go kosztować nawet życie. Jeśli nurtują Was pytania dotyczące codzienności i wyzwań z jakimi muszą się mierzyć weterynarze w swojej pracy, to ta pozycja dostarczy Wam wielu często naprawdę zaskakujących odpowiedzi.


Muszę przyznać, że lektura tej książki powodowała u mnie zarówno niekontrolowane wybuchy śmiechu, jak również dostarczyła wielu wzruszeń. Zdarzało się też, ze z niedowierzaniem przyglądałam się karygodnym błędom jakie popełniają ludzie, nie rozumiejąc, ze krzywdzą tym zwierzęta. Najbardziej ujęło mnie w tej pozycji to, że jest przepełniona miłością do zwierząt. To one są tutaj głównymi bohaterami i to one grają tutaj pierwsze skrzypce. Czuć w tej książce też pasję i ogromne zaangażowanie autora, który stara się przede wszystkim edukować i zmusić czytelników do refleksji. Cieszę się, że Łukasz Łebek podejmuje też trudny temat, jakim jest eutanazja zwierząt, bo ta budzi wiele skrajnych emocji i myślę, że niektórzy z Was musieli już niestety w swoim życiu podejmować tak dramatyczną decyzję, by ulżyć w cierpieniu swojemu pupilowi, a jednocześnie zwlekali z tym, nie potrafiąc się z nim rozstać. Poznajemy tutaj perspektywę weterynarza, który przecież musi ją przeprowadzić i jakie wiążą się z tym emocje.


Myślę, że po przeczytaniu tej książki z dużo większym szacunkiem będziecie patrzeć na pracę weterynarza. Zrozumiecie, jak trudnym zadaniem jest leczenia zwierząt, kiedy właściciele wcale nie ułatwiają zadania, a często bardzo przeszkadzają. Zdacie sobie sprawę, jak bardzo postawienie właściwej diagnozy zależy od Was i tego, czy potraficie współpracować. Zastanowicie się dwa razy, zanim zaczniecie psioczyć na weterynarza. Docenicie jego walkę o zdrowie Waszego zwierzaka. Może też uchronicie go od pogryzienia lub przestaniecie zadawać głupie pytania i wymagać od niego by był cudotwórcą, kiedy sami zawiedliście na całej linii…


Na zdjęciu pokazuje Wam język ukochany przez całą rodzinę Pysio zwany Pyszosławem, który jest już czternastoletnim staruszkiem, ale za to pełnym werwy i młody duchem.


PS Łukasz Łebek jest również autorem bloga "Nie zadzieraj z weterynarzem", który serdecznie Wam polecam!


Dziękuję Wydawnictwu Poznańskie za egzemplarz do recenzji!

 
 
 

Comments


bottom of page