top of page

"Była sobie rzeka" - poddaj się nurtowi rzeki i odkryj tajemnicę, która kryje się na drugim brzegu

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 16 mar 2020
  • 2 minut(y) czytania


Wyobraźcie sobie teraz, że siedzicie przy kominku opatuleni kocem z kubkiem gorącej herbaty, która jeszcze paruje, a za oknem panuje wszechogarniające zimno. Ale co najważniejsze, nie jesteście sami. Obok Was siedzi gawędziarz, który opowiada cudowną historię. Ta opowieść płynie jak rzeka, raz powolutku, raz nurt jest wartki, czasem woda zakręca, cofa się lub tworzy odgałęzienia, ale głównie płynie naprzód, a Wy razem z nią. Zatopiliście się w jej toni, otula Was mgła i aura tajemniczości. Do brzegu jest wciąż daleko i tak naprawdę nie chcecie za szybko do niego dopłynąć. Ja tak właśnie się czułam podczas czytania książki „Była sobie rzeka”, totalnie się w niej zatraciłam i kiedy się skończyła, poczułam zachwyt, a zarazem pustkę. Nie chciałam, żeby ta podróż tak szybko dobiegła końca. Trudno mi opisać słowami magię, której doświadczyłam dzięki Diane Setterfield.


W tym momencie trzymam w swoich rękach prawdziwe arcydzieło, tak nie boję się tego stwierdzenia, dopracowane w najmniejszym szczególe. Mam na myśli oczywiście całość: treść i wydanie. Styl pisarski urzeka: niezwykle plastyczny i bogaty język, płynnność i nieoczywistość pojedynczych słów, porównań, całych opisów. Baśniowy, mroczny klimat urzeka na każdej stronie. Płynęłam przez tę książkę wraz z tytułową rzeką i dałam jej się porwać zupełnie. Powiedzieć, że okładka jest przepiękna, to za mało. Jest dopracowana w najmniejszym szczególe: te niesamowite, złote ornamenty, zabawa odcieniami niebieskiego, cudowne wypukłości liter. A to tylko lub aż obwoluta. Pod spodem twarda okładka znów z przepięknym ornamentem, jej widok zapiera dech w piersi. Po prostu wow! To chyba jedno z najpiękniejszych wydań, jakie do tej pory trzymałam w rękach – wielkie ukłony w kierunku Wydawnictwa Albatros.



Martwa dziewczynka wyłowiona z rzeki nagle zaczyna oddychać. To wydarzenie zmienia wszystko w życiu wielu osób, których losy nagle splatają się w jednym punkcie. To jest początkiem tej tajemniczej opowieści, a my domyślamy się po cichu, że dziecko już na zawsze będzie związane z rzeką, i w niej trzeba upatrywać wskazówek, do rozwiązania tej zagadki. Autorka serwuje nam wiele skrajnych emocji. Możemy wręcz „dotknąć” bólu matki, która straciła dziecko, ojca, którego syn ciągle zawodzi, siostry, która obwinia się za śmierć drugiej siostry. Możemy poczuć strach, który paraliżuje, który nie pozwala „pójść do przodu” i przyjrzeć się z bliska okrucieństwu i jego źródłom. Mamy tu do czynienia z prawdziwym życiem, które pełne jest dobrych i złych rzeczy. Do tego wszystkiego dodana jest szczypta magii, a nawet większa dawka. W pewnym momencie nie wiemy już czy coś dzieje się naprawdę, czy jest tylko złudzeniem. Baśniowy mroczny klimat unosi się nad stronami tej książki i możemy go chłonąć wszystkimi zmysłami. Ja się zakochałam w tej opowieści...


Jeśli szukasz w książkach magii i baśniowego klimatu, zostaniesz nimi szczodrze obdarowany przez Diane Setterfield. Jeśli lubisz gawędziarski sposób opowiadania, nie potrzebujesz wartkiej akcji, ale wolisz powoli odkrywać tajemnicę, która kryje się na drugim brzegu rzeki i musisz poddać się jej nurtowi, to pozycja „Była sobie rzeka” jest dokładnie dla Ciebie. Nie napiszę już nic więcej, jedynie: czytajcie, naprawdę warto !

Comments


bottom of page