top of page

"Bezgwiezdne Morze" - daj się porwać onirycznej konwencji!

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 1 lis 2020
  • 2 minut(y) czytania

„Myślę, że najlepsze historie sprawiają wrażenie, jakby toczyły się nadal, gdzieś indziej, poza przestrzenią opowieści”. Ten cytat pochodzi z książki „Bezgwiezdne morze” Erin Morgenstern i tak naprawdę idealnie podsumowuje, dlaczego ta pozycja tak bardzo mnie zachwyciła. Wszystkie historie tutaj prezentowane są dla mnie niezwykle żywe mimo nierealności, a przez to wykraczające poza wszelkie ramy, przede wszystkim ramy książki, dlatego nie pozwalają o sobie zapomnieć. Mam takie przeświadczenie, że mają ciąg dalszy i że tak jak w życiu każda, mimo że z różnych powodów chciałoby się ją zatrzymać w tym punkcie, w którym się jest, wymyka się, bo to tak nie działa, że możemy postawić kropkę. Doszłam do wniosku, że nie jest dla mnie ważny finał, choćby nie wiem jak byłby spektakularny, ale zamknięcie opowieści na zasadzie pożegnania z nią, co wcale jej nie kończy i to tak naprawdę ma sens.


Zapytacie, o czym jest ta książka? Ale ja nie jestem w stanie w kilku zdaniach streścić fabuły. Zdradzę tylko, że na brzegu Bezgwiezdnego Morza kryje się królestwo opowieści, do którego może dotrzeć każdy, jeśli tylko znajdzie drzwi i odwagę w sobie, by je otworzyć. Jeden z głównych bohaterów odkrył je, ale przestraszył się i nie zrobił nic. Po kilkunastu latach dostał kolejną szansę w postaci starej książki znalezionej w bibliotece, dzięki której poznał opowieści o akolitach, strażnikach, kustoszach, niesamowitych księgozbiorach i w której ku swojemu zaskoczeniu przeczytał o sobie samym, a to zmieniło wszystko... Stało się początkiem niezwykłych wydarzeń i zbiegów okoliczności. Pojawiają się kolejni bohaterowie, a każdy z nich pisze swoją własną historię, a jednocześnie jest częścią innej...


Ta pozycja wycisnęła ze mnie całą energię, już dawno nie musiałam się tak angażować i koncentrować na pojedynczych słowach. Jestem pewna, że nie udało mi się rozwikłać wszystkich zagadek, zrozumieć wszystkich ukrytych przesłań i alegorii, ale wcale mnie to nie smuci. To była prawdziwa literacka uczta, którą zapamiętam na długo. „Bezgwiezdne morze” jest książką trudną, taką która sprawiła, że czułam się zagubiona w tym co jest jawą, a co snem, co jest realne, a co nie, kto jest kim i dlaczego wszystko zmierza do smutnego zakończenia, a może jednak nie... Jej oniryzm totalnie mnie zahipnotyzował i wciągnął do swojego świata, a ja poddałam się temu, bo czy miałam inne wyjście... Erin Morgenstern zmusiła mnie do koncentracji, bombardowała zlepkami różnych historii, podsuwała pod nos wskazówki, a jednocześnie wszystko jeszcze bardziej komplikowała, Zrobiła z tego zabawę w kotka i myszkę,w której nie ma wygranych i przegranych, bo w ogóle nie o to chodziło, ale sami się przekonacie i zrozumiecie. Najbardziej ujęło mnie to, że jest tu tak wiele alegorii i symboli, a przez to każdy może czytać tę powieść na swój sposób, smakować po kawałku i rozumieć tak, jak chce, a właściwie, jak potrafi.


„Bezgwiezdne morze” jest książką, która wg mnie w każdym czytelniku wzbudzi emocje, ale nie każdy będzie potrafił ją docenić, bo jest naprawdę wymagająca. Jeśli dacie się porwać niezwykłej onirycznej konwencji, będziecie zachwyceni chłonąc każdą kolejną stronę. To pozycja dla tych, którzy kochają magię i książki, i potrafią czytać między wierszami. Spójrzcie na tę tajemniczą i magiczną okładkę, jak podsuwa Wam klucz i to nie jeden. Musicie tylko otworzyć drzwi i dać się porwać tej opowieści. Wszystko zależy od Was!


Dziękuję Wydawnictwu Świat Książki za egzemplarz do recenzji!

Comments


bottom of page