top of page

"Almond" - opowieść o dorastaniu naznaczonym wielkimi oczekiwaniami...

  • Zdjęcie autora: Anika Petryna
    Anika Petryna
  • 29 wrz 2021
  • 2 minut(y) czytania

Jak to jest nic nie czuć? Nie wiedzieć, co to znaczy kogoś kochać? Nie móc przeżywać tego wszystkiego, co przynosi los? Nie wyobrażam sobie życia zarówno bez radości i wybuchów śmiechu jak i smutku i kapiących łez. Yunjae bohater książki „Almond” koreańskiej autorki Won – Pyung Sohn doskonale wie, jak to jest funkcjonować na co dzień bez żadnych najmniejszych emocji. Od urodzenia cierpi na aleksytymię, która pozbawiła go odczuwania czegokolwiek, a przez to skazała na zagubienie i problemy w kontaktach międzyludzkich. Chłopak może liczyć jedynie na babcię, która pieszczotliwe przezywa go „potworkiem” i mamę starającą się nauczyć go prawidłowych reakcji na zachowania innych. Niestety, kiedy w dniu jego szesnastych urodzin obie padają ofiarą brutalnego ataku, zostaje sam ze swoją chorobą, a los dodatkowo stawia na jego drodze okrutnego prześladowcę, czyli zbuntowanego i okrutnie doświadczonego przez życie Gona. Aż trudno uwierzyć, że ta patologiczna początkowo relacja przerodzi się w coś dobrego dla obu chłopców.


Jestem poruszona tym, jak Won – Pyung Sohn udało się uchwycić istotę i sens odczuwania. Zachwycam się wspaniałą kreacją głównego bohatera, który jest tak nieporadny w relacjach międzyludzkich, a jednocześnie tak świadomy swoich ograniczeń. Paradoksalnie brak uczuć pozwala mu dostrzegać więcej i skłania do wielu celnych spostrzeżeń na temat znaczenia i roli emocji w życiu. Okazuje się, że są aż trzy możliwości, bo można odczuwać za bardzo, za mało i wcale. W przypadku emocji nie istnieje coś takiego jak w sam raz. Ta książka to niezwykła opowieść o dorastaniu naznaczonym wielkimi oczekiwaniami, którym bardzo trudno sprostać. Wygląda na to, że zarówno zwyczajność, jak i nadzwyczajność mogą okazać się przekleństwem, kiedy odbierają prawo do bycia sobą.


Od jakiegoś już czasu literatura południowokoreańska zajmuje ważne miejsce w moim sercu, a każda kolejna przeczytana pozycja utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że siła tkwi w minimalizmie i prostocie. Won – Pyung Sohn świetnie operuje zarówno jednym, jak i drugim, nazywając rzeczy wprost, takimi jakimi są, a jednocześnie otwiera czytelnikowi furtkę do jego własnych interpretacji. Tym mnie kupiła! Podziwiam jej odwagę, bo wzięła na warsztat tak trudny temat, jakim są emocje i w tak nieoczywisty sposób się z nim rozprawiła.


Dziękuję Wydawnictwu Mova za egzemplarz do recenzji!

 
 
 

Comments


bottom of page