"Rzeczy, o których nie rozmawiałyśmy, kiedy byłyśmy dziewczynami" - rozmowy ofiary z oprawcą
- Anika Petryna
- 25 lis 2020
- 2 minut(y) czytania

Gwałt zamknięty w definicji... Uproszczenia i chłodne wyzbyte uczuć słowa służące zakwalifikowaniu czynu... Jest w tym pewnego rodzaju bezduszność, mimo że to konieczność... Wrzucenie osobistego traumatycznego przeżycia w powszechnie przyjęte ramy wydaje się w wręcz niemożliwe... Najbardziej przerażające są wątpliwości samej ofiary, czy to co się stało, można uznać za gwałt... Oczywiście jej wahania są spowodowane różnymi czynnikami: sytuacją, emocjami, wyparciem ze świadomości, strachem, bólem, relacją z oprawcą... Ale jest jeszcze jedno ważne pytanie: dlaczego definicja nie obejmuje traumy, którą przeżywa ofiara? Dlaczego stawia kropkę tam, gdzie nie można jej postawić? Gwałt to dla ofiary nie jest koniec, a początek piekła, przez który będzie przechodzić być może wiele lat... Kiedy sięgałam po książkę Jeannie Vanasco bałam się, że jej nie udźwignę, że zostanę dosłownie „zbutowana” jej przeżyciami. I tak też się stało, ale to nie wszystko, bo muszę przyznać, że moje podejście do samego gwałtu zostało wywrócone do góry nogami, nagle uświadomiłam sobie, że nie mam prawa oceniać i tworzyć wizji tego, jak powinna zachować się ofiara. Przestałam myśleć: „nie rozumiem, dlaczego ona ...” Jak nigdy wcześniej jestem świadoma, że nie wolno mi tego robić i książka „Rzeczy, o których nie rozmawiałyśmy, kiedy byłyśmy dziewczynami” dobitnie mi to pokazała...
Jeannie Vanasco została zgwałcona w czasach licealnych przez swojego, jak jej się wydawało przyjaciela. Nie potrafi się z tym pogodzić przede wszystkim ze względu na relacje, jakie ich łączyły. Po czternastu latach milczenia postanawia skontaktować się ze swoim oprawcą. Długie rozmowy telefoniczne, które z nim przeprowadza, mają jej pomóc znaleźć odpowiedzi na wiele pytań, które ją przez tyle czasu dręczyły. Dowiadujemy się, jak tamto zdarzenie wpłynęło na życie obojga. Sama autorka próbuje w pewien sposób skonfrontować się ze swoją traumą, z absurdalną tęsknotą za przyjacielem, z wątpliwościami dotyczącymi zakwalifikowania tego, co się stało, jako gwałt... Wciąż w pewien sposób rozbrzmiewa w książce pytanie: czy bliska osoba, w tym przypadku przyjaciel, który wydaje się być dobrym człowiekiem może popełnić taki straszny czyn? Dlaczego to robi?
Ta książką jest niezwykła z wielu względów. Po pierwsze dogłębna analiza psychiki zarówno ofiary, jak i oprawcy pozwala spojrzeć na gwałt z naprawdę wielu perspektyw. Po drugie emocje, które wręcz wylewają się z każdej strony są często zupełnie nieoczywiste i zaskakujące, dlatego nie tylko przytłaczają, ale w pewien sposób uczą czytelnika pokory, pozbycia się skłonności do ferowania wyroków, skłaniają do refleksji. Sama też, choć początkowo nie mogłam znieść pewnych zachowań i sposobu myślenia autorki, nagle przestałam ją oceniać, nagle zdałam sobie sprawę, że nie mam prawa, to przyszło jakoś tak naturalnie... Muszę przyznać też, że trudno było mi jako czytelnikowi zaakceptować prawo, jakie oprawca uzyskał od ofiary, by móc przestawić swój punkt widzenia. Musiałam w sobie zduszać wewnętrzny sprzeciw, by wysłuchać drugiej strony...
„Rzeczy, o których nie rozmawiałyśmy, kiedy byłyśmy dziewczynami” to książka, którą się przeżywa, która wzbudza sprzeczne emocje, która zmusza do wyjścia ze swojej strefy komfortu, każe wyzbyć się prawa do oceniania i wręcz sprawia ból. To bardzo intymna opowieść, a właściwie zapis rozmów ofiary z oprawcą, a te właściwie nigdy nie powinny dojść do skutku, a jednak zdarzyły się i prowokują do zadania sobie ważnych i nieoczywistych pytań..
Wydawnictwo Relacja dziękuję za egzemplarz do recenzji!
Comments